poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 5



Amy.

Zbiegając ze schodów, prowadzących do London Dance Centre, usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Odwróciłam się i uśmiechnęłam w stronę zbliżającego się do mnie Mazzi’ego.
- Hej – przywitał się ze mną.
- Cześć.
- Ledwo cię złapałem. Dokąd się teraz wybierasz?
- Właściwie to jak na razie nie mam żadnych planów. Idę do domu – zgarnęłam pojedyncze kosmyki moich długich włosów do tyłu.
Przeszliśmy przez ulicę i zaczęliśmy rozmawiać o tym co się działo na dzisiejszych lekcjach. Swoją uwagę skupiłam na przechodzących obok mnie ludziach, co jakiś czas zerkając na mojego rozmówcę. Londyn to niesamowite miejsce. Codziennie można minąć tu człowieka o każdym kolorze skóry, włosów, o przedziwnym stroju. Każdy jest tu sobą i nie musi niczego udawać, by się przypodobać. Nic nie musi. Odwróciłam moją głowę w lewą stronę i swój wzrok zatrzymałam na sukience znajdującej się na jednej z wystaw. Przybliżyłam się do szyby i głęboko westchnęłam. Chciałabym pozwolić sobie na wszystko, co mi się tylko podoba. Chciałabym przestać być ograniczaną przez własną siebie. To chyba jedno z najgorszych uczuć. Nigdy nie mogłam pozwolić sobie na to, co akurat bardzo chciałam. Mam nadzieję, że w końcu kiedyś stanę na nogi i będę mogła spełnić moje małe marzenia. Sądzę, że to właśnie od nich trzeba zacząć budować swoje szczęście. Jeszcze raz spojrzałam się na beżowo-pudrową sukienkę i ruszyłam do przodu.
- Ładnie byś w niej wyglądała – uśmiechnął się do mnie Mazzi.
- Niestety cenę też ma ładną – spojrzałam się na niego.
- Od czasu do czasu można zaszaleć.
- Może… - powiedziałam cicho, chcąc uniknąć rozwijania tego tematu.
Spojrzałam się w niebo i zaczerpnęłam głęboki oddech. Dzisiaj było słonecznie, ciepło i bezchmurno. Wiał tylko delikatny wiatr, który cały czas rozwiewał moje włosy. Zamknęłam na chwilę oczy, chcąc rozkoszować się tą chwilą. Czasem powinniśmy zmienić nasze nastawienie. W porównaniu z kimś innym jesteśmy wielkimi szczęściarzami, dlatego powinniśmy doceniać to co mamy, nawet te drobnostki, póki nie jest za późno. Trzeba korzystać z życia i dążyć do szczęścia. W każdy możliwy sposób. To właśnie próbuję robić, odkąd tu jestem. Próbuję być szczęśliwa. Próbuję każdego dnia wstawać w dobrym nastroju, doceniać to co mam i dobrze się przy tym bawić. Czasami mi to nie wychodzi, czasem jest trudno, ale staram się.
- Chodźmy do mnie – przerwał ciszę Maz – Mieszkam niedaleko.
- Nie chciałabym się narzucać – odpowiedziałam, wahając się.
- Amy, daj spokój – zaśmiał się i złapał mnie w pasie – Idziemy, będzie fajnie.
Przeszliśmy przez ulicę, a następnie mój kolega prowadził nas do jego mieszkania. Przez całą drogę rozmawialiśmy się, co chwilę wybuchając śmiechem. Mazzi jest bardzo pozytywną osobą. Często to dzięki niemu zmieniam moje podejście do świata i humor od razu mi się poprawia.
- Jesteśmy na miejscu – oznajmił.
Chłopak mieszka w małym, przytulnym apartamencie na ulicy, która zapewne tętni życiem  zarówno w dzień jak i w nocy. Ruszyliśmy w stronę salonu, który był utrzymany w odcieniach bieli i beżu. Usiadłam na kanapie i zaczęłam rozglądać się dookoła.
- Ładnie tu masz – zwróciłam się do niego.
- Mama pomagała mi urządzać to mieszkanie – wybuchł śmiechem.
- A mieszkasz z kimś jeszcze?
- Nie, sam. Chociaż zbyt wiele czasu to tu nie spędzam. W ciągu dnia zajęcia, różne występy, plany, sesje, treningi – praca i te sprawy, a wieczorem często imprezuję.
-No tak,, ja jestem jeszcze amatorką – spojrzałam się w dół.
- Daj spokój – usiadł obok mnie – Musisz w siebie uwierzyć, to pierwszy krok do sukcesu, masz talent, Amy, jestem pewien, że już niedługo wiele osiągniesz.
- To miłe, dziękuję i lubię jak coś mówisz i zwracasz się do mnie Amy.
- No widzisz – zaśmiał się i wstał z kanapy.
Obserwowałam kroki mojego kolegi, który właśnie wchodził do połączonej z salonem kuchni.
- Kawy, herbaty, drinka, wódki, wina, piwa?
- Wiesz, alkoholu możemy napić się wieczorem, a teraz poproszę o kawę – uśmiechnęłam się do niego.
W tym samym czasie poczułam wibracje mojego telefonu, więc wysunęłam go z torebki. Dostałam wiadomość od Alex.
„hej, sorry, że przeszkadzam, ale mogłabyś wrócić wcześniej do domu, jeśli to nie problem? Muszę zaraz wyjść, a Nina będzie dopiero za godzinę xx”. Odpisałam jej, że za jakieś 15 minut będę w domu i wstałam z sofy. Oparłam się o blat, obok Mazziego i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Przepraszam, ale chyba jesteś zmuszony sam wypić tą kawę. Muszę wracać do domu i zostać z dzieckiem Alex. Naprawdę przepraszam, obiecuję, że następnym razem to powtórzymy.
- Okej, to nie twoja wina – uśmiechnął się – Ale następnym razem napijemy się czegoś mocniejszego.
- Wedle życzenia – zaśmiałam się.
- Odwiozę cię.
- Nie, pojadę autobusem. Dam sobie radę – ruszyłam w stronę drzwi, jednak chłopak był szybszy.
- Odwiozę cię i już! – zakomunikował a ja głośno westchnęłam.
Kiedy siedzieliśmy w samochodzie Mazza, spojrzałam się na niego. Lubię go. Jest miły, zabawny i dobrze mi się z nim rozmawia. Byłby idealnym chłopakiem, ale ja nie chcę na razie zbliżać się do niego na tyle, by mu zaufać. Zresztą on zasługuje na kogoś lepszego. Ja potrafię tylko bawić się uczuciami robiąc na złość mojemu byłemu.
***
Siedziałam w salonie z laptopem na kolanach, spoglądając i zabawiając Chrisa. Chłopiec w jakimś stopniu
przypominał mi Zayna. Mieli prawie identyczne spojrzenia. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Chciałabym mieć takiego przyjaciela. Takiego, który o mnie dba, troszczy się o mnie i kocha jak młodszą siostrę. Taka osoba jest często naprawdę nam potrzebna. Niektórzy nie zdają sobie nawet sprawy jakimi są szczęściarzami. W tym samym czasie usłyszałam dzwonek do drzwi, więc głośno westchnęłam i krzyknęłam:
- Wejdź
- Hej. Wybacz, jeżeli jakoś pokrzyżowałam ci plany. Jesteś już wolna – przywitała się Nina, którą obdarowałam uśmiechem.
- Nie ma sprawy. Właściwie to nie mam żadnych planów, więc z wami zostanę.
- To bardzo miłe z twojej strony – usiadła na fotelu i wzięła na kolana chłopca – Ciocia z nami jeszcze posiedzi, cieszysz się? – zaczęła łaskotać Chrisa.
- Jak ty to robisz? – zaczęłam się jej przyglądać.
- To znaczy?
- Zawsze jesteś taka uśmiechnięta, rozpromieniona… nie umiem tego opisać, twojej osobowości. Wydajesz się być taka szczęśliwa i beztroska. Zdradź mi swój sekret.
- Niall. Tak naprawdę dzięki niemu jestem tu i teraz. On mnie uratował.
- Jak to?
- Moje życie wyglądało kiedyś zupełnie inaczej – westchnęła – Miałam trudne dzieciństwo. Mój tata był alkoholikiem. W wychowywaniu mnie pomagała babcia, chciała dla mnie jak najlepiej. Byłam dziwnym dzieciakiem, a kiedy zaczęłam dorastać wszystko się skomplikowało. Nienawidziłam siebie, zaczęłam się samookaleczać, miałam ze sobą problemy. Bałam się, że nigdy nie będę miała nikogo, ponieważ, gdy komuś zaufam i opowiem moją historię to zostanę wyśmiana. Niall chciał mi pomóc, troszczył się o mnie i martwił. Nauczył mnie akceptować siebie, pomógł rozwiązać problemy. Zmienił moje życie i podejście do niego. Teraz jestem szczęśliwa i potrafię to okazywać. Dzięki niemu, wreszcie wszystko jest dobrze – szeroko się do mnie uśmiechnęła.
- Nie spodziewałam się, że miałaś kiedyś tak ciężko – położyłam kubek gorącej herbaty między nogi i  spojrzałam przed siebie – Czasami wydaje mi się, że niektórzy ludzie po prostu są szczęśliwi, mają wszystko, mają tak łatwo, od samego początku.
- Każdy ma gorszy czas, trzeba po prostu czekać z nadzieją, aż będzie lepiej – bo kiedyś na pewno będzie. Tylko cierpliwi ludzie są tego warci.
- Mimo, że jestem w Londynie od niedawna, to wszystko tak diametralnie się zmienia. Podoba mi się tu – uśmiechnęłam się do niej.
- I co się dziwić – zaśmiała się – To miasto zmienia życie każdego.
Między nami zapadła chwila ciszy, więc powróciłam do oglądania telewizji i przeglądania różnych stron w moim laptopie. Niedługo powinnam zacząć rozglądać się za jakąś pracą, ponieważ moje oszczędności powoli się kończą. Póki co złożyłam dwie oferty i mam nadzieję, że dostanę chociaż jedną pozytywną odpowiedź. Chciałabym pracować w Starbucks, ponieważ kocham to miejsce. Jednak zobaczymy, co przyniesie los i gdzie mnie przyjmą.
- Wracając do tematu mojego chłopaka – przerwała ciszę Nina, która patrzyła w swój telefon – Niall zaraz tu wpadnie, więc go poznasz.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i zaczęłam przeglądać twittera. Mam nadzieję, że wraz z chłopakiem nie przyjedzie tu Louis i Harry, ponieważ dzisiaj nie mam ochoty na kłótnie, czy głupie docinki. Blondynka wstała i poszła otworzyć drzwi, a ja zaczęłam bawić się zabawkami z Chrisem. Usłyszałam dwa męskie głosy i zaraz po tym, do pokoju wszedł drobny blondyn i uśmiechający się Harry.
- Jestem Niall Horan, miło cię poznać – chłopak podał mi rękę.
- Amy Roberts – uśmiechnęłam się.
Horan usiadł ze swoją dziewczyną na kanapie, obok mnie, a Harry zbliżył się do mnie i pocałował mnie w policzek na przywitanie. Spojrzałam się na niego ze złością w oczach, co najwidoczniej bardzo go rozbawiło.
- Przyjaciele tak się witają – wytłumaczył się, złośliwie się uśmiechając.
- Aha – powiedziałam cicho pocierając dłonią mój policzek.
- Daj spokój, doskonale wiesz, że dobrze całuję – szepnął mi do ucha.
- Nic już nie mów – spojrzałam mu prosto w oczy
Nie rozumiem zachowania Stylesa. Próbuję go rozgryźć, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Co się stało z tym chłopakiem? Czy on naprawdę nie ma żadnych uczuć? Jak on w ogóle może się tak zachowywać, po tym wszystkim co mi zrobił? Dlaczego to zrobił? Wzięłam głęboki oddech, chcąc przegonić te myśli z mojej głowy. Nie wiem, czy chcę znać odpowiedzi na te pytania. Przyglądałam się brunetowi, który zaczął bawić się z synem Alex. Muszę przyznać, że wyglądało to bardzo słodko. Gdybym nie wiedziała jaki naprawdę jest Harry, to wzięłabym go za opiekuńczego, troskliwego, miłego i delikatnego chłopaka.
- Czemu jesteś taka zamyślona? Pewnie chciałabyś, żeby to Louis siedział z tobą na kanapie.
- Na pewno wolałabym, jego niż ciebie – odpowiedziałam.
Widziałam jak uśmiech z jego twarzy znika, a w oczach pojawia się żal. Tylko przez takie ułamki sekund, gdy mówiłam mu coś bardzo niemiłego, widziałam w jego twarzy dawnego Harrego.
Prawda jest taka, że Louis to wspaniały chłopak, ale nie wiem, czy do siebie pasujemy. Jestem pewna, że by mnie nie skrzywdził, ale chyba nic do niego nie czuję.
- Louis po nas przyjedzie, więc pewnie się z nim dzisiaj zobaczysz – wtrącił się Niall.
- Okej – pokiwałam głową.
Harry prychnął pod nosem, ale nie zareagowałam. Zamknęłam klapkę od laptopa i podniosłam się z kanapy.
- Chcecie coś do jedzenia, picia?
Ruszyłam w stronę stołu, ponieważ w mieszkaniu Alex kuchnia połączona była z salonem i zaczęłam przygotowywać jedzenie. Chwilę później podszedł do mnie Styles, który oparł się o jeden z blatów i w ciszy przyglądał się mi.
- Co? – odgarnęłam moje długie włosy.
- Nic – kiwnął głową.
- Jesteś taki dziwny – powiedziałam sama do siebie i zaniosłam lody z bitą śmietaną do Nialla i Niny. Przez chwilę przyglądałam się parze. Widać, że są zakochani. Wtuleni w siebie rozmawiali, śmiali się cały czas zerkając na dziecko. Niall musi być świetnym chłopakiem. Uśmiechnęłam się sama do siebie, kiedy chłopak swoją dłonią zbliżył jej brodę do jego twarzy, po czym obdarował ją pocałunkiem. Wyglądało to przeuroczo.
- Jak słodko – rzekł z ironią Harry.
- Sam pewnie im zazdrościsz – zaśmiałam się, a on przewrócił oczami.
Chwilę później chłopak zwrócił się do mnie.
- Lepiej stąd chodźmy – nalegał znudzony.
- Ale gdzie?
- Naprzeciwko jest fajna kawiarnia.
- To bar – poprawiłam go.
- No i? Chodź.
***
Siedzieliśmy przy stoliku na zewnątrz popijając piwo. Harry co jakiś czas opowiadał mi coś, lub śmiał się z przechodzących obok nas ludzi. Nie miałam ochoty reagować na jego głupie zachowanie, więc tylko spoglądałam na niego głośno wzdychając.
- Przepraszam, czy mogłabym poprosić o wspólne zdjęcie? – podeszła do naszego stolika niska brunetka, wyglądała na około 16 lat.
- Jasne – Harry szczerze się do niej uśmiechnął i wstał z krzesła.
Przyglądałam się tej sytuacji ze zdziwieniem. Chłopak był miły, kulturalny i zabawny. Kiedy fanka odeszła, spojrzałam na niego zszokowana.
- Dobrze udajesz.
- O co ci chodzi? – wybuchł śmiechem.
- Dla swoich fanów jesteś zupełnie inny.
- W ogóle mnie nie znasz.
- W ogóle cię nie rozumiem -  dodałam.
Chwilę później wyszliśmy z baru i usiedliśmy na schodach na ławce, w malutkim parku, który znajdował się na tej samej ulicy.
- Nie chcę być niemiła, ale dlaczego w ogóle tu przyjechałeś? – zapytałam się.
- Wiesz, na razie mamy wolne, żadnych koncertów, spotkań i tak dalej, po prostu się nudzę.
- Nie masz innych znajomych? Musisz ciągle zawracać mi głowę?
- Amy, dlaczego jesteś taka nie miła? Co ja ci takiego zrobiłem? Uwierz mi, mam wielu znajomych – zaczął się śmiać.
- Czasem mam ochotę przywalić ci w twarz – spojrzałam przed siebie.
Siedząc z nim w tym parku, przypomniało mi się, że zawsze popołudniami siadaliśmy w parku w Holmes Chapel i spędzaliśmy na ławce prawie całe dnie. Było nam dobrze, ale jak widać wszystko się zmienia. Teraz już sobie tego nie wyobrażam. Chciałabym go nigdy tu nie spotkać, jednak los sprawił inaczej, ponieważ moimi jedynymi znajomymi są jego przyjaciele. Chory przypadek. Jednak chyba tylko takie spotykają mnie w moim życiu.
- Amy – chłopak wstał, więc bez słowa podniosłam się z ławki.
Staliśmy tak blisko siebie, że nasze nosy się stykały. Nie wiedziałam, o co mu chodzi, więc lekko zmarszczyłam czoło. Chłopak złapał moje policzki i przybliżył się do mnie jeszcze bardziej. Spojrzał mi w oczy po czym szybko położył usta na moich i zaczął je całować. Jedną dłoń położył na moich plecach, drugą zaś zjechał pod brodę. Harry na początku całował mnie powoli i namiętnie, jednak po chwili zaczął przyspieszać, przez co czułam jak szybko jego klatka piersiowa podnosi się i opada.
- Co z tobą jest nie tak?! – uderzyłam go w twarz, a następnie odsunęłam go od siebie.
- Kiedyś sama się o to dopominałaś – zagryzł wargę – A poza tym miałaś ochotę mnie uderzyć.
- Jesteś nienormalny? Naprawdę nie rozumiesz, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego? Jeżeli już musisz ciągle do mnie przychodzić, to po prostu się opanuj! Ja nic do ciebie nie czuję – ostatnie słowa powiedziałam zaciskając zęby i patrząc mu prosto w oczy.
Dopiero wtedy zauważyłam, że cała się trzęsę, a do moich oczu napływają łzy. Odgarnęłam włosy z twarzy i przymknęłam na chwilę powieki.
- Nie myśl, że ja za tobą latam, bo tak bardzo cię kocham – wybuchł śmiechem – Po prostu to mnie bawi. Widzę jak się złościsz, jak to przeżywasz, odpuść sobie. Czasem miło powspominać stare czasy.
- Po prostu się ode mnie odwal – powiedziałam cicho.
- Zapomnij, nie przeoczyłbym takiej zabawy. Dzisiaj powiedziałaś, że mnie nie rozumiesz. Może najpierw zrozum i przeanalizuj to jak się kiedyś zachowywałaś i to jak się teraz zachowujesz. Nie jesteś księżniczką.
- Ty za to jesteś chujem.
- A ty straszną hipokrytką, chcesz dalej się bawić w to wymienianie? Nie wydaje mi się.
Odwróciłam się do niego plecami i ruszyłam w stronę domu. Byłam wściekła. Po prostu nienawidzę tego idioty, który tylko mieszka mi w życiu i marnuje mój czas. Wolę się odwrócić i odejść niż się kłócić. Mało brakowało, a przytoczyłabym do naszej rozmowy wydarzenia, przez które się rozstaliśmy. Powstrzymuję się i nie mówię nic na ten temat, bo nie chcę okazać, że mnie to w jakikolwiek zraniło.
 - Poczekaj! – podbiegł do mnie.
- Zniknij.
- Zapomnijmy o tym, co było przed chwilą. Tak będzie lepiej.
- Brak mi już na ciebie słów – zbliżyłam się.
- Tak bardzo ci na mnie zależy? Tak bardzo cię obchodzę, że nie będziesz potrafiła zapomnieć o naszym pocałunku?
- Marzysz – prychnęłam – Nic nie miało miejsca, nie wiem o czym mówisz.
Staliśmy już pod kamienicą, w której mieszkam, a Harry właśnie miał zamiar coś odpowiedzieć. Na szczęście przerwał mu Louis, który podszedł do nas i przywitał się z nami.
- Cześć, Louis – przytuliłam się do niego, patrząc prosto w oczy niezadowolonego Harrego.
- Co u ciebie? Może gdzieś się przejdziemy?
- Wszystko dobrze, z miłą chęcią, ale nie mam już dzisiaj siły, przepraszam.
- Jak sobie życzysz. Alex już wróciła, a Nina przed chwilą wyszła. Niall czeka w samochodzie, więc nie będziemy ci przeszkadzać – Louis spojrzał na swojego przyjaciela – Harry, chodź.
***
Umyta i ubrana w piżamie przyglądałam się swojemu odbiciu w  lustrze. Naprawdę staram się i robię co mogę, żeby zmienić coś w moim życiu. Próbuję być szczęśliwa. Nie zawsze mi to wychodzi i czasem jednak mam gorsze dni. Wyszłam z łazienki i ruszyłam do pokoju mojej współlokatorki.
- Alex? – uchyliłam drzwi – Mogę dzisiaj z tobą spać?
- Tak, jasne – spojrzała się na mnie zdziwiona – Coś się stało?
- Nie – usiadłam na łóżku – To znaczy… nie, tak, nie wiem.
- Możesz mi zaufać, postaram się pomóc.
Postanowiłam, że opowiem jej o dzisiejszym dniu i tym beznadziejnym pocałunku.
- To było dziwne – blondynka skomentowała zachowanie Harrego. – Musisz się zdecydować, którego chcesz, masz do wyboru Mazziego, Louisa i Harrego. Oj, dziewczyno masz szczęście.
- Z mojej perspektywy wygląda to trochę inaczej.
- Będzie dobrze – uśmiechnęła się.
- Chris jest podobny do Zayna, nie wiem jak to możliwe, ale ma coś z niego – powiedziałam patrząc się na zdjęcie dziecka.
- Co? Wydaje ci się – zaczęła się nerwowo śmiać.
Chwilę później, wtulone w siebie, zasypiałyśmy. Alex ma rację, muszę sobie wszystko przemyśleć i będzie dobrze. W końcu kiedyś musi. Zaczęłam analizować dzisiejszy dzień. Miłe spędzony czas z Mazzim,
pocałunek Harrego, spotkanie z Louisem… Mam mętlik w głowie, a najbardziej chciałabym, aby ten wysoki brunet z kręconymi włosami i złośliwym uśmiechem zniknął z mojego życia.
- Dobranoc – powiedziałam cicho i zamknęłam oczy.


Na wstępie chciałybyśmy podziękować, wam, czytelnikom i obserwatorom, bo jest was więcej niż na naszych poprzednich blogach, a to dopiero początek :) Mamy tylko nadzieję, że każdy kto czyta tego bloga wyrazi, nawet krótką opinię o naszym opowiadaniu. Wasze komentarze są dla nas naprawdę bardzo ważne, więc do dzieła. Do którego z chłopaków najbardziej pasuje Amy? Co sądzicie o zachowaniu Harrego? Jeżeli chcecie to możecie zadawać pytania, z chęcią na nie odpowiemy. Pozdrawiamy, Alex&Amy