wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 7

muzyka

Amy.

- Musimy porozmawiać – Styles zbliżył się do mnie.
Po raz pierwszy widziałam, że jest naprawdę poważny. Na jego ustach nie malował się sarkastyczny uśmiech, a w oczach widziałam pewnego rodzaju strach.
- O co chodzi? – ruszyłam w stronę mojego pokoju, zostawiając Alex z Zaynem i Chrisem.
- To nie ma sensu.
- Co? – spojrzałam się na niego zdziwiona.
- Zostańmy przyjaciółmi. Prawdziwymi. Jesteś dla mnie ważna… - zawahał się – Czasem zachowuję się źle, jestem chamski, wredny i ironiczny. Zdaję sobie sprawę, że takie zachowanie doprowadza cię do szału, ale staram się być dla ciebie miły. Nie ma sensu się kłócić, zważając na to co było kiedyś między nami. Po co to tracić? Rozmawiajmy normalnie, bez kłótni, ufajmy sobie. Na tym tak naprawdę mi zależy i mam już dość starania się o to, więc robię wyjątek i mówię o moich uczuciach. Doceń to.
- Czasem niektóre rzeczy trudno zapomnieć.
- Wiem, ale każdy popełnia błędy – ja, ale ty również. Jednak przez to co wydarzyło się kiedyś, co jest już nic nieznaczącą przeszłością, musimy komplikować sobie teraźniejszość? To przecież ona się liczy, ona jest ważna.
- Może i tak, ale co ja mam zrobić? Zapomnieć o tym wszystkim? Udawać, że się nie wydarzyło? Tak się nie da.
Spojrzałam mu prosto w oczy, po czym odwróciłam głowę. Mam już dość ciągłych problemów związanych z tym chłopakiem. To robi się już męczące, a nie po to przyjechałam do Londynu.
- Zacząć wszystko od nowa. Mając we mnie przyjaciela, a nie wroga. Na pewno wtedy więcej zyskasz.
- Mam już dość tracenia przez ciebie nerwów. Możemy spróbować. Czysto przyjacielska relacja.
- Tak – zauważyłam, że kąciki jego ust delikatnie uniosły się ku górze.
- Nie chcę być nie miła, ale trochę się spieszę. Niedługo mam zajęcia – zdjęłam z krzesła sportową torbę, do której miałam zamiar spakować resztę rzeczy.
- Okej. Zobaczymy się później?
- Idę z Louisem do Starbucks, na kawę, a później gdzieś się przejść. Przyjedź z nim.
- Mhm – powiedział cicho i wyszedł zostawiając mnie z Alex i Zaynem.
Mulat chyba będzie miał mały problem, gdyż Harry bez zastanowienia ruszył z piskiem opon do domu. Westchnęłam pod nosem, zamykając spakowaną torbę. Czasem nie rozumiem jego zachowania. Harry to naprawdę dziwny człowiek, ale niestety choćbym nie wiadomo jak próbowała, to nie sprawię, że zniknie z mojego życia. Tak już najwidoczniej musiało być. Od naszego niefortunnego pocałunku minęło już sporo czasu, przemyślałam sobie wszystko i sądzę, że dam radę utrzymywać z nim ustalony kontakt. Po prostu muszę przestać myśleć o przeszłości. Mimo wszystko nadal będę traktować go z dystansem i chyba nigdy nie będę potrafiła zaufać mu w 100 procentach. Tak już jest, jeżeli się na kimś zawiodłeś, to nigdy już nie będzie tak samo. Rysa w twoim sercu zostanie i nic tego nie zmieni.

***
Podczas kolejnego, ciężkiego treningu moje nogi powoli odmawiały mi posłuszeństwa, jednak nie poddałam się. Skupiłam się na muzyce starając się dać z siebie jak najwięcej. Tańcząc przyglądałam się sobie w lustrze. Nie lubiłam swojego odbicia. Nigdy nie potrafiłam znaleźć w sobie czegoś wyjątkowego. Brak akceptacji samej siebie często mnie przytłacza, jednak staram się nie przywiązywać do tego, aż tak dużej wagi. Czasem jednak jest to bardzo trudne.
- 10 minut przerwy – nasz nauczyciel wyłączył muzykę i wyszedł z sali.
Usiadłam wraz z Mazzem i Danielle pod ścianą i wyjęłam z mojej torby butelkę wody.
- Za jakiś czas będziemy wystawiać tu przedstawienie. Chcesz wziąć udział? – zapytała się mnie Peazer.
- Jasne – uśmiechnęłam się do niej.
To byłby mój pierwszy publiczny występ, a na dodatek sposób by trochę zarobić. Mam tylko nadzieję, że stres nie zjadłby mojej szansy. Byłabym wtedy wściekła na samą siebie.
- A tak w ogóle, to co dzisiaj robisz? – zapytał się mnie Mazzi.
- Wychodzę z Louisem na spacer i chyba Harry też ma z nami być.
Chłopak delikatnie uśmiechnął się do mnie i odkręcił swoją butelkę z wodą.
- Co cię z nimi łączy, Amy? – ciszę przerwała ciemna blondynka.
- Spotykam się z Louisem, jest miły i dobrze się dogadujemy – szybko podsumowałam – A jeśli chodzi o Harrego to… tak naprawdę codziennie łączy nas coś innego. Ten chłopak naprawdę potrafi wyprowadzić mnie z równowagi, ale można powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółmi.
Chwilę później przerwa dobiegła końca, a ja wstałam i bez słowa ruszyłam na moje miejsce.
Kiedy nasze zajęcia się skończyły, wyjęłam z torby mój telefon i przeczytałam wiadomość jaką dostałam. Była od Perrie, która miała do mnie jakąś ważną sprawę i chciała jak najszybciej się ze mną spotkać. Odpisałam jej gdzie jestem, a ona po chwili odpowiedziała, że zaraz po mnie przyjedzie. Byłam bardzo zdziwiona, ponieważ nie utrzymywałam z nią prawie w ogóle kontaktu, nawet nie pamiętałam skąd mamy swoje numery. Poza tym byłam już zmęczona i nie chciało mi się z nią spotykać. Wolałabym wrócić do domu i przygotować do spotkania z Louisem… lub Harrym.
W tym samym momencie Edwards podjechała małym, czerwonym samochodem.
- Nie wiedziałam, że masz prawo jazdy –podeszłam do niej.
- Od niedawna – zaśmiała się – Podwiozę cię do domu i przy okazji porozmawiamy.
Weszłam do środka i usiadłam obok niej. Nie wiedziałam czego może ode mnie chcieć.
- A więc, o czym chcesz porozmawiać? – spojrzałam się.
- O Alex i Zaynie – ścisnęła mocniej kierownicę patrząc prosto przed siebie.
- Czyli? Bo zbytnio nie rozumiem.
- Amy, powiedz mi jak oni się zachowują gdy jesteście u Alex? Chcę wiedzieć wszystko. Jestem jego dziewczyną, ale on na pierwszym miejscu stawia Alex. Tylko ona i ona. Źle mi z tym. Kim ona jest dla niego, a kim on jest dla niej? Teraz już rozumiesz? – zatrzymałyśmy się na czerwonym świetle.
- Są najlepszymi przyjaciółmi. On traktuje ją jak młodszą siostrę. Nigdy by jej nie skrzywdził. Pomaga jej przy Chrisie, bawi się z nim, gdy ona jest zmęczona. Oboje są dla siebie bardzo ważni. Uważam, że Alex, też traktuje go jak brata. Ma w nim wielkie wsparcie.
- Czasem boję się, że on kocha ją, a nie mnie.
- Zayn nie jest taki. Nie mógłby tak postąpić. Skoro jesteś jego dziewczyną to cię nie skrzywdzi. Nie mógłby cię zdradzić.
- Nie jestem tego pewna – westchnęła.
- Ale, ej, w miłości zaufanie musi być. Inaczej związek nie ma sensu, Perrie – spojrzałam się na nią.
- Masz rację. Zayn to świetny chłopak. Ideał dla wielu. Przystojny, utalentowany. Jest opiekuńczy, kulturalny, troskliwy, czuły i kochany. Jednak coraz częściej wydaje mi się, że jest dla niej nie dla mnie. Nawet nie wiesz jakie to beznadziejne uczucie. Nie chcę być tą drugą. Jestem jego dziewczyną, chcę być w jego sercu, chcę być JEGO.
- Na pewno wszystko się jakoś ułoży – powiedziałam cicho.
Jestem zła w pocieszaniu ludzi, nigdy nie wiem co powiedzieć. Najgorsze, gdy oni mają rację i oczekują, że jednak się im zaprzeczy. Żyją tylko nadzieją, a to nie jest życie. Jak dla mnie Zayn w sercu ma Alex, ale przecież nie powiem tego jego dziewczynie. To wszystko jest takie skomplikowane.
- Jesteśmy na miejscu. Dzięki za rozmowę – blondynka delikatnie się do mnie uśmiechnęła.
- Nie ma sprawy. Do zobaczenia – powiedziałam i pomachałam jej wychodząc z auta, na co jej uśmiech trochę się poszerzył.
Weszłam do mieszkania, gdzie zastałam Alex i jej syna. Dziewczyna siedziała na kanapie i opierała się na poduszce, w ciszy przyglądając się Chrisowi. Widziałam, że jest zmęczona i nie ma humoru. Postanowiłam, że nie będę wspominać jej o rozmowie z dziewczyną jej przyjaciela. Tak będzie dla wszystkich lepiej.
- Hej – powiedziałam, przechodząc obok salonu, do mojego pokoju.
- Cześć – przywitała się.
Na dzisiejsze spotkanie postanowiłam założyć czarną spódniczkę i zwykłą białą koszulkę. Nie miałam ochoty się stroić. Po tym jak położyłam ubrania na łóżku, poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Gdy letnia woda spływała po moim ciele, choć na chwilę mogłam się odprężyć. Mam nadzieję, że dzisiejsze popołudnie spędzę bez nerwów. Zdziwiło mnie zachowanie Harrego i jestem bardzo ciekawa, czy rzeczywiście będzie dla mnie przyjacielem.
Gdy już byłam gotowa, pożegnałam się z moją współlokatorką i wyszłam do Starbucks’a, który znajdował się jakieś 15 minut drogi stąd. Na miejscu byłam punktualnie, jednak Louis i Harry wyprzedzili mnie i obaj siedzieli już przy jednym ze stolików.
- Cześć – przywitałam się z nimi, a Louis zbliżył się do mnie, aby dać mi buziaka w policzek.
- Harry koniecznie chciał iść z nami. Chyba jego towarzystwo nie będzie ci przeszkadzać, prawda?
- Nie. Jest dobrze – obdarowałam go uśmiechem,  który Tomlinson odwzajemnił.
Louis jest świetnym chłopakiem. Zabawny, czuły, romantyczny, miły, życzliwy i zabawny. Wiem, że byłabym z nim spokojna i bezpieczna. Wiem, że nigdy by mnie nie skrzywdził. Mimo wszystko nie jestem, do końca przekonana, czy to na pewno „to”.
- Idę coś zamówić – chłopak wstał – Harry, to co zawsze? Amy, co sobie życzysz?
- Karmelowe frappucino – szepnęłam nawet na niego nie patrząc.
- O czym tak myślisz? – zwrócił się do mnie Harry, gdy nasz przyjaciel odszedł.
- Nie mogę ci powiedzieć – uśmiechnęłam się.
- Dlaczego? W końcu jesteśmy przyjaciółmi. Wszystko mi możesz powiedzieć – zaśmiał się.
- Wtedy byłoby za łatwo – powiedziałam patrząc mu w oczy, chłopak w odpowiedzi prychnął a ja odwróciłam wzrok.
Chwilę później Louis wrócił trzymając w rękach trzy kubki kawy.
- No więc, opowiedzcie mi wreszcie jakie to uczucie, gdy oboje znaliście się przed sławą Harrego. Chodziliście do tej samej szkoły i w ogóle. To musi być fajne.
- Nic szczególnego, po prostu byliśmy znajomymi – odpowiedziałam szybko, a Harry zaczął się śmiać.
Nienawidzę, gdy ciągle to robi, więc posłałam mu gniewne spojrzenia, na co chłopak trochę spoważniał.
- Dokładnie, jak to Amy ujęła. Ale fajnie jest widywać znajomą twarz w tym zabieganym Londynie, masz rację, Louis – uśmiechnął się do mnie.
- To, że się tu po takim czasie spotkaliście musi coś znaczyć.
- Słucham? – spojrzałam się na niego ze zdziwieniem w oczach.
- No wiesz, nawet jak się nie znaliśmy mieliśmy już wspólnego znajomego. Przeznaczenie.
Delikatnie się do niego uśmiechnęłam i sięgnęłam po moją kawę.
- Nie ma czegoś takiego jak przeznaczenie – Styles mocniej ścisnął swój kubek.
- Z twoim podejściem na pewno – Louis zaśmiał się – Harry, na każdej imprezie wyrywa inną laskę.
Uniosłam brew do góry i z dezaprobatą spojrzałam się na bruneta, który nagle zamilkł.
- Jak kto woli. Tylko żebyś się później nie zdziwił, jak będzie ci trudno znaleźć normalną dziewczynę.
- O to, ty akurat nie musisz się martwić, Amy – zaśmiał się.
- Nawet nie mam takiego zamiaru – poczochrałam jego włosy, by Louis nie pomyślał, że nasza kłótnia jest na poważnie.
Wtedy przypomniało mi się, że zawsze gdy byłam w niego wtulona bawiłam się jego włosami. On zawsze to lubił.
Louis delikatnie odchrząknął a my momentalnie odsunęliśmy się od siebie.
- To gdzie chcesz teraz iść? – zwróciłam się do chłopaka.
- Niedaleko jest taki mały park. Możemy tam w spokoju posiedzieć i porozmawiać.
- Brzmi fajnie – uśmiechnęłam się.
Wyszliśmy z kawiarni i ruszyliśmy za Louisem. Niestety, w mgnieniu oka zostaliśmy otoczeni przez paparazzi. Robili nam miliony zdjęć, przez co nie mogliśmy się swobodnie ruszyć. Oprócz tego krzyczeli różne rzeczy, które normalnego człowieka wyprowadziłyby z równowagi. Spojrzałam na chłopaków. Louis był zdenerwowany i zaczął się względem ich chamsko zachowywać. Zupełnie inaczej niż jest naprawdę. Harry za to, spoważniał, próbował udawać, że ich tu po prostu nie ma.
- Czyja to dziewczyna? Który z was się z nią spotyka? A może to tylko przykrywka, w końcu jesteście tu we dwoje… - słyszałam z tłumu.
Louis pokazał im środkowy palec, a po jakiś 5 minutach wreszcie oddaliliśmy się od tego zgiełku i zostaliśmy
całkiem sami.
- Idioci. Nic, ci nie jest? – zwrócił się do mnie.
- Wszystko ok. – kiwnęłam głową.
Dopiero wtedy zauważyłam, że znajdujemy się w tym samym parku, w którym Harry mnie pocałował. Wzięłam głęboki oddech i automatycznie spojrzałam się na Stylesa, który delikatnie się do mnie uśmiechnął. Odwróciłam wzrok i zbliżyłam się do Louisa. Chłopak usiadł na jednej z niewielu ławek, obok niego ja, a za mną Harry. Póki co nie zawiodłam się na nim. Dobrze się w trójkę dogadywaliśmy i spędzaliśmy miło czas. Rozmawialiśmy na wiele tematów. Louis co jakiś czas mnie rozśmieszał, a Harry zagadywał.
- Mam ochotę na lody – Tomlinson wstał i wskazał na niewielką budkę z lodami.
- Ja jestem pełna – zaśmiałam się.
- Ja też nie chcę – kiwnął głową brunet – Ale śmiało, nie krępuj się – zaśmiał się.
Louis szeroko się do nas uśmiechnął i ruszył przed siebie. Ja spuściłam głowę i zaczęłam analizować zachowanie Harrego, które bardzo mnie ciekawiło.
- O czym tak myślisz? – po raz kolejny zadał to pytanie.
- Chyba cię rozgryzłam – odpowiedziałam, nawet nie patrząc na niego. - W środku jesteś tym samym Harrym co kiedyś. Trzymasz to głęboko, ponieważ stałeś się sławny i chcesz, żeby ludzie postrzegali cię jako kogoś kim nie jesteś. Tylko udajesz chamskiego, sarkastycznego chłopaka bez żadnych uczuć. Bawisz się dziewczynami by podkreślić swój wizerunek. Ja nie rozumiem, po co. Jesteś lepszy jako prawdziwy ty i każdy twój przyjaciel to potwierdzi. Od dawna cię obserwowałam. Zmieniałeś się powoli, z biegiem czasu, kiedy zacząłeś stawać się coraz bardziej popularny. Rano przez chwilę nie musiałeś niczego udawać i widać to było nawet po twoim spojrzeniu, które było spokojniejsze, a twoje usta nie były ściśnięte. Harry, bądź sobą, tylko dzięki temu naprawdę osiągniesz w życiu coś więcej. Coś bardziej prawdziwego niż pieniądze.
Chłopak przez chwilę patrzył się na mnie, analizując to co właśnie mu powiedziałam. Chyba był w szoku.
- Następnym razem zajmij się rozgryzaniem samej siebie – wycedził przez zęby.
- Harry, bądź prawdziwym sobą i nie próbuj ciągle udawać, bo w końcu cię to zmęczy. Przypomnij sobie stare, dobre czasy. I nie udawaj takiego wściekłego i groźnego, bo wiem, że nim nie jesteś.
- Moje życie nie jest takie łatwe i kolorowe jak ci się wydaje, Amy – odwrócił głowę.
- Jak każdego. Wszyscy mają ciężko. Dla mnie ty masz wszystko i na twoim miejscu byłabym szczęśliwa.
- Nie mam tego, co tak naprawdę mogłoby mnie uszczęśliwiać…
- To zdobądź to – spojrzałam się na niego, a on się do mnie przysunął.
W tym momencie Louis złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie. Chłopak trzymając w drugiej ręce loda, szczerze się do mnie uśmiechał.
- To chyba niemożliwe – szepnął prawie niesłyszalnie Styles.

Czułam się dziwnie.  I nie potrafię wytłumaczyć dlaczego. Sama dokładnie nie wiedziałam. Po prostu było mi głupio i wydawało mi się, że to co robię nie jest dokładnie „tym czymś”. Uświadomiłam sobie to dopiero po mojej rozmowie z Harrym. Zabawne, że ludzie zawsze dają najlepsze rady inny, chociaż sami ich potrzebują.
- Dobrze mi tu – westchnął Louis – Cisza, spokój, ty i Harry.
- Jakie to romantyczne – zadrwił Styles.
- Nie znasz się – odwróciłam głowę i spojrzałam się na rozbawionego chłopaka.
- Gdy ciągle mamy jakieś wywiady, spotkania, nagrania, gdy ciągle o nas plotkują i wszyscy patrzą się na nas jakbyśmy byli inni, takie coś jest naprawdę bardzo miłą odmianą.
- Dopóki ktoś nie dowie się, że tu często bywacie i paparazzi zaczną was śledzić – zaśmiałam się.
- Ale ja jestem tu pierwszy raz – zdziwił się.
- Faktycznie – nerwowo się zaśmiałam, a Harry wybuchnął śmiechem – No ale skoro ci się tu podoba to możesz tu jeszcze wrócić – próbowałam się wytłumaczyć.
- Lubię ten park… - wtrącił sie do nas Harry.
- Możemy porozmawiajmy o czymś innym i bardziej ciekawszym niż to miejsce? – zmieniłam temat.
W tym momencie zapadła cisza, jednak po chwili przerwał ją Louis. Siedzieliśmy tak jeszcze przez jakiś czas, ale gdy zaczęło robić się ciemno wszyscy przypomnieliśmy sobie o rzeczywistości i zaczęliśmy powoli zbierać się do domu. Oczywiście zostałam odprowadzona przez chłopaków. Zmęczona otworzyłam drzwi do mieszkania, po czym od razu udałam się do mojego pokoju. 
Położyłam się na łóżku i wyciągnęłam z torebki telefon, ponieważ usłyszałam wibrację. Kiedy zobaczyłam kto dzwoni moje serce zaczęło bić mocniej. Szybko podniosłam się z łóżka i patrzyłam się w ekran iPhone’a. Odrzuciłam pierwsze połączenie, przy drugim się zastanowiłam, jednak postąpiłam tak samo. Za trzecim razem pod wpływem dziwnego impulsu przyłożyłam telefon do ucha i odebrałam.
- Mama? – powiedziałam cicho.
- Amy! Amy, stęskniłam się za tobą – słyszałam w głosie mojej mamy smutek, który mimo wszystko pomieszany był ze szczęściem.
- Ja za tobą też, ale jest mi tu dobrze. Naprawdę wszystko powoli się rozkręca. Mieszkam u takiej Alex, jest bardzo podobna do mnie. Wszystko okej – powiedziałam spokojnie.
- Boże, dziecko…
- Mamo, tu spełniam moje marzenia.
- Wróć do domu.
Przerwałam rozmowę i przyłożyłam do mojej twarzy poduszkę, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Nie wiem z jakiego powodu. Z tęsknoty? Bezradności? Ludzie po prostu czasem potrzebują płaczu.


Rozdział pojawia się z opóźnieniami, za które przepraszamy, ale my też mamy wakacje i mało czasu spędzamy przed komputerami, do tego w lipcu obie wyjeżdżałyśmy. Następne postaramy się dodać szybko, ale to też zależy od ilości komentarzy, więc prosimy każdego, kto to przeczyta o wyrażenie opinii - nawet takiej krótkiej - bardzo nam na tym zależy :) oprócz tego dziękujemy naszym 104 obserwatorom i zachęcamy osoby, które nas czytają, a jeszcze nie obserwują do zrobienia tego.
Co sądzicie o takich relacjach Harrego i Amy? A co o zachowaniu Louisa? Czy Amy doceni jego życzliwość? Może zatęskni za domem i będzie chciała opuścić Londyn i wrócić do Holmes Chapel? Jeśli macie jakieś pytania - śmiało zadawajcie.
Życzymy udanych wakacji, słońca i mile spędzonego czasu. Pozdrawiamy ♥

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 6

muzyka




Alex


Płacz dziecka. Przeraźliwy, rozdzierający uszy płacz. Przykryłam głowę poduszką. Niechętnie i z wielkim trudem podniosłam się z łóżka. Wzięłam Chrisa na ręce i zaczęłam kołysać próbując go uspokoić. Nic. Coraz głośniejszy płacz przez który sama miałam ochotę płakać. Mam dość.
- Cicho, cicho bądź! – mój krzyk rozniósł się echem po całym mieszkaniu. Nie pomogło mój syn z przerażenia płakał jeszcze mocniej. Po moich policzkach też zaczęły spływać pojedyncze łzy. Nie wiedziałam co mam robić. Byłam bezradna, czułam się jak małe dziecko, którym trzeba się opiekować a nie jak osoba odpowiedzialna, której zadaniem jest opieka nad dzieckiem.
- Przestań płakać, przestań. Słyszysz! – kolejny krzyk. Drzwi do mojego pokoju otworzyły się i stanął w nich zaspany Zayn ubrany tylko w bokserki i czarny sweter. Stał w progu i przeczesywał włosy ręką.
- Alex, co tu się dzieje? Nie krzycz. – dokładnie mi się przyjrzał, zatrzymując wzrok na mojej twarzy. – Ej, dlaczego płaczesz? -  podszedł i wziął ode mnie Chrisa. Kołysał się z nim przez chwilę nucąc jakąś melodię, mały zasnął w jego ramionach. Patrzyłam na niego z podziwem i wielką wdzięcznością. Odłożył go do łóżeczka i podszedł do mnie. Siedziałam na podłodze opierając się o ścianę z podciągniętymi nogami do piersi, Malik usiadł obok mnie. Przykrył nas kołdrę, którą ściągnął z mojego łóżka i przytulił mnie do siebie.
- Cii, nie płacz, Alex. Wszystko jest w porządku.- szeptał. – Nie płacz. – starł kciukami łzy z moich policzków. – Alex co się dzieję? – ujął moją twarz w swoje ręce. Nic nie odpowiedziałam tylko wtuliłam się w niego opierając głowę o jego tors i zamykając oczy.   



***


W pracy nie mogłam się na niczym skupić, byłam zmęczona, roztrzęsiona i w nie za ciekawym humorze. Bardzo często żałuje, że jest jak jest. Chciałabym być zwykłą dziewiętnastolatką, chodzić na imprezy, upijać się do nieprzytomności, wracać do domu kiedy chcę, być po prostu wolna. Może gdybym wcześniej myślała co robię dzisiaj wszystko wyglądałoby inaczej. Poprawiłam grzywkę i przetarłam oczy dłońmi i wsunęłam na nos czarne Ray - Ban’y. Jechałam metrem wsłuchując się w muzykę dobiegającą z moich słuchawek. Czasami mam wielką ochotę wyjawić Zaynowi całą prawdę, ale boję się konsekwencji. Wiem, że to zniszczy mu życie i może zniszczyć naszą przyjaźń, a ja nie chcę go stracić, jest dla mnie bardzo ważny o ile nie najważniejszy. Teraz tak naprawdę mam tylko jego. Szybkim krokiem skierowałam się w stronę mojej kamienicy, weszłam po schodach i otworzyłam drzwi.
- Nina? – krzyknęłam z progu.
- Hej Alex, Niny nie ma, Zayn od razu po twoim wyjściu zabrał Chrisa. – wyjaśniła moja współlokatorka.
- Musze po niego jechać, nie chcę żeby Zayn miał kłopoty.
- Perrie? – Amy spojrzała na mnie wymownie.
- Tak, zaczynam podejrzewać, że to już ją wkurza.
- Pewnie jest zazdrosna.
- Nie ma o co.
- Alex?
- Ja i Zayn jesteśmy tylko przyjaciółmi, to wszystko. Czy to takie trudne do pojęcia!
- Nie denerwuj się.
Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się bez słowa. Wyszłam z mieszkania i przykucnęłam na dworze. Wdychałam świeże powietrze. Alex, powiedz mu prawdę.– krzyczał głos w mojej głowie. Alex, on na to zasługuje– przymknęłam powieki. Clark.
- Nie. – szepnęłam i podniosłam się, kierując w stronę metra.
Po dwudziestu minutach byłam już pod domem Zayna. Weszłam nie pukając jak to miałam w zwyczaju i wtedy usłyszałam podniesione głosy mojego przyjaciela i jego dziewczyny.  
- Zayn, mam już tego dość. Słyszysz! – krzyczała Perrie. – Więcej uwagi i czasu poświęcasz jej a nie mnie, to ja jestem twoją dziewczyną, Malik. Alex to, Alex tamto. Wolisz siedzieć u niej w jakieś kamienicy, w małym mieszkaniu z trzema pokojami niż ze mną w moim wielkim apartamencie.
- Miejsce to ludzie, Perrie. – powiedział mulat.
Słyszałam jak tupie nogami i podchodzi do niego. Uderzyła pięściami o jego pierś.
- Zayn ty nawet ze mną nie rozmawiasz. Patrz jak do ciebie mówię! – głos się jej załamywał. – I jeszcze to dziecko, po co się nim zajmujesz? Otrząśnij się. Nie masz przez nią życia. Zostaw ją.
Malik złapał ją za nadgarstki i przycisnął do ściany.
- Posłuchaj mnie uważnie. – zaczął mówić spokojnym ale podniesionym głosem. – Alex to moja najlepsza przyjaciółka, jest dla mnie bardzo ważna, nie pozwolę jej skrzywdzić, zawsze będę jej pomagać, a Chrisa traktuję jak własnego syna. Ona potrzebuje wsparcia, jest sama. Ty masz wszystko Perrie, jesteś sławna, bogata, w życiu ci się układa. Nie bądź egoistką Edwards.
- Nie mów do mnie po nazwisku i puść mnie. – wysyczała. Nie posłuchał jej.
- Nigdy jej nie zostawię, lepiej to zrozum. Alex jest częścią mojej rodziny, dla niej zrobię wszystko, dam jej wszystko o co mnie poprosi, rozumiesz? Nigdy się jej nie sprzeciwię, nigdy jej nie odmówię, jasne? – spojrzał prosto w jej oczy. Ona wyrwała się z jego uścisku i wybiegła z salonu. Kiedy zobaczyła mnie przy drzwiach zatrzymała się na chwilę, spojrzała na mnie ze łzami w oczach i wyszła trzaskając drzwiami. Patrzyłam się przez chwile w miejsce gdzie jeszcze przed sekundą stała.
- Alexis. – usłyszałam swoje pełne imię, które Zayn wypowiedział ze szczególną ostrożnością i spokojem. Odwróciłam się w jego stronę.
- Ja, yyy, przyszłam bo… - zaczęłam się jąkać.
- Wiem, że byłaś tu cały czas. – odparł obojętnie.
Usiadł na kanapie, podeszłam i dosiadłam się. Milczeliśmy przez chwile aż w końcu postanowiłam się odezwać.
- Zayn, nie możesz się tak zachowywać. Dlaczego tak na nią naskoczyłeś? – spojrzałam na niego.
- Nie udawaj idiotki, nie słyszałaś co powiedziała. – powiedział to bardzo głośno i wyraźnie. Od razu podniosłam się z kanapy.
- Nie obrażaj mnie i nie podnoś na mnie głosu. – krzyknęłam. Złapał mnie za rękę i pociągnął w dół bym z powrotem usiadła.
- Przepraszam. – wyszeptał.  – Ja, nie wiem co mam robić. Nie podoba mi się, że ona tak mówi, nie chcę żeby cie obrażała.
- Spokojnie, musicie porozmawiać jak wszystkie emocje opadną.
- Mamy być razem?
- A nie chcesz?
- Chcę.
- To w czym problem?
- Alex, ja nigdy z ciebie nie zrezygnuję. Jesteś dla mnie bardzo ważna.
- Wiem. – splotłam nasze dłonie. – Może ja z nią porozmawiam.
- Nie. – pokiwał głową. – Nie, Alex nie rób tego.
- Przeproś ją. – nakazałam mu.
- Dlaczego?
- Dlaczego, Zayn? Bo zachowałeś się jak skończony dupek. – puścił moją dłoń. – Oh, nie udawaj urażonego. – odwrócił się. – Nie zachowuj się jak dziecko.
- Alex, przestań. – powiedział.
- Tak się nie robi, Zayn.
- Przestań!
- Ona… - przerwał mi. – Alexis, przestań!
- Nie, Zayn, to ty przestań. – wstałam i usiadłam mu na kolanach przodem do niego.
- Ona jest dziewczyną i zasługuje na szacunek, na szczerość, miłość, na uśmiech, delikatność. Spójrz na mnie. – złapałam go za podbródek i odwróciłam w moją stronę. – A to jak ją przygniotłeś do ściany nie było delikatne, nie ważne co powiedziała, nie powinieneś tak robić. Rozumiesz? – pokiwał twierdząco głową.
- A jeśli zrobiłbyś jej krzywdę? – zapytałam nie analizując wcześniej moich słów. Malik spojrzał na mnie zdziwiony.
- Ciebie nigdy bym nie skrzywdził.
- Nigdy nic nie wiadomo, Zayn.   
- Nie mógłbym ty jesteś taka  mała, niewinna, delikatna, słodka. Jesteś jak dziecko na, które nie można podnieść głosu. Ciągle się uśmiechasz i wyglądasz wtedy jak osoba szczęśliwa i takie stawiasz pozory. Wszystkich pocieszasz i starasz się im pomóc. Wprowadzasz zawsze taki spokojny, przyjazny nastrój. Lubisz zawierać nowe znajomości i dobrze dogadujesz się z każdym. Potrafisz mnie uspokoić jednym gestem, jednym dotykiem, jednym uśmiechem. Chciałbym spełnić wszystkie twoje zachcianki i marzenia. Pozwól mi na to.
- Oprócz tego, Malik. – zakryłam mu usta dłonią. – Jestem niewychowana, rozkapryszona, wredna, chamska, wyrachowana. Nie znoszę krytyki i zawsze muszę postawić na swoim. Jestem strasznie uparta, pyskata i nie pohamuje się przed niczym. Dążę do celu po trupach. Nie liczę się z nikim. Nikogo nie słucham. Nikt nie ma na mnie wpływu. Robie to co chcę. Wyznaję zasadę „don’t grow up” i „don’t give up”. Nie chcę dorastać, chcę być dzieckiem. Dlatego jestem taka nieodpowiedzialna i zawsze ktoś musi mieć na mnie oko. Zayn, ty znasz te wszystkie moje wady, tylko chyba ich nie zauważasz a może nie chcesz zauważyć. Perrie jest pewnie lepsza ode mnie, powinieneś też skupić się na jej szczęściu, na spełnianiu jej marzeń, zachcianek nie koniecznie. – zaśmiałam się. – Zayn uwierz ja nie jestem idealna, jestem okropna.
- Jesteś cudowna. – pocałował mnie w czoło.
Zeszłam z jego kolan i stanęłam przed nim.
- Mogę zostawić jeszcze u ciebie Chrisa, śpi, a nie chcę go budzić, muszę jeszcze coś załatwić, przywieziesz go wieczorem?
- Tak, pewnie.
- To do zobaczenia.
- Do zobaczenia, Alex.
Wyszłam z domu mojego przyjaciela, jak najszybciej musiałam się dostać do studia w którym właśnie nagrywa Perrie. Jadąc metrem zastanawiałam się co jej powiem, czy jest w ogóle sens żeby z nią rozmawiać, czy ona będzie chciała. Kiedy w końcu znalazłam się na miejscu nie było odwrotu. Przeciskałam się przez sporą grupkę fanek by dotrzeć pod drzwi gdzie stał ochroniarz, który nie chciał mnie wpuścić do środka.
- Jestem koleżanką Perrie Edwards. Muszę tam wejść. – mówiłam już lekko zdenerwowana.
- Wszyscy tu tak mówią, słonko.
- Proszę ją zapytać, ja zaczekam.   
Mężczyzna chyba zrozumiał, że nie mam zamiaru odejść. Odwrócił się napięcie i wszedł do studia. Wrócił po paru minutach.
- Proszę za mną, panno Clark.
- O, jak miło. – przewróciłam oczami.
- Alex, czego chcesz? – od razu przywitała mnie dziewczyna mojego przyjaciela.
- Też cie miło widzieć.  – nic nie odpowiedziała, tylko wpatrywała się we mnie.
- Musimy porozmawiać.
- Ja nic nie musze.
- Proszę.
Perrie wypuściła powietrze z płuc i ciągną mnie za ramię zaprowadziła nas do pomieszczenia nagrań. Blond włosa oparła się o ścianę, krzyżując ręce na piersi. Usiadłam naprzeciwko niej.
- Perrie posłuchaj, mnie i Zayna nic nie łączy, jesteśmy tylko przyjaciółmi, traktuje go jak starszego brata. – nie odezwała się. – On kocha tylko ciebie i tylko z tobą chcę być. Rozmawiałam z nim.
- On ci kazał tu przyjść. – spojrzała na mnie.
- Nie, on o tym nie wiem, uważasz że by się na to zgodził.  – skupiła wzrok na swoich butach. Cisza. Nie chciałam z nią milczeć, to stawało się niezręczne. Wzięła głęboki oddech.
- Alex wy cały czas spędzacie razem. – popatrzyła na mnie i nie spuszczając wzroku z mojej twarzy dalej mówiła. – Widzę jak na ciebie patrzy, jakby chciał ci oddać wszystko, jakby chciał cie obronić przed wszystkimi i wszystkim jakby chciał rzucić się za ciebie w ogień. Widzę jak mówi do ciebie, jest zawsze taki miły, nigdy nie podnosi na ciebie głosu, nigdy nie krzyczy, bo tego nie lubisz, myślisz że tak dba o rzeczy których ja nie lubię. Widzę jak się do ciebie uśmiecha, tak szczerze i prawdziwie jak nigdy. To tobie się zwierza, to z tobą rozmawia, wygłupia się, budzi, zasypia, je posiłki. To ciebie przeprowadza za rękę przez drogę. Ciebie zabiera na wycieczki. Spełnia twoje marzenia. Twoje sny. Zawsze jest przy tobie kiedy śnią ci się koszmary, jest na każdy twój telefon, kiedy masz problemy jest zawsze, nieważne co by w tej chwili robił. Mam wrażenie, że jesteś całym jego światem, że czasami chciałby schować cię pod kurtkę i nikomu nie pokazywać.  
- On traktuje mnie jak dziecko, jak małą dziewczynkę którą cały czas trzeba trzymać za rękę i uważać czy nie stała jej się krzywda. Uważasz, że on mógłby kochać tą małą dziewczynkę nie jak siostrę tylko jak dziewczynę? Proszę cię Perrie, nie bądź śmieszna. Ja jestem małą dziewczynką ty jesteś kobietą.
- Uważasz, że to mnie kocha? – spojrzała na mnie.
- Ja to wiem. 
- Porozmawiaj z nim, Pezz. –podeszłam do niej i złapałam ją za podbródek.


***

Od metra do mojej kamienicy biegłam cały czas, deszcz padał już od godziny. Wbiegłam do mieszkania. Na kanapie w naszym małym salonie siedziała Amy i Louis. Przywitałam się z nimi i od razu weszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie przemoczone rzeczy i weszłam pod prysznic. Ciepła woda działała kojąco. Założyłam za dużo koszulkę, bokserki i przeczesałam włosy ręką.
Weszłam z powrotem do salonu gdzie tym razem znajdował się tam jeszcze Zayn. Od razu poszliśmy do mojego pokoju gdzie w łóżeczku leżał mój synek. Położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą, mój przyjaciel zrobił to samo.
- Idź. – popatrzył na mnie pytająco. – Idź do niej.
- Mam iść? – zapytał a ja w chwili kiedy zadał to pytanie uświadomiłam sobie, ze nie chcę żeby szedł.
- Nie, zostań. – przytulił mnie do siebie. – Lubię jak jesteś blisko.   
Przymknęłam powieki, słyszałam jego bicie serca. Było wystarczająco głośne, równomierne, spokojne. Brzmiało jak melodia. Piękna melodia.

***

- Aaaa! – krzyk wydobył się z moich ust. Od razu otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku. Zaczęłam głośno i nierównomiernie oddychać.
- Alex, to tylko sen. – szeptał mi do ucha Zayn. – To tylko zły sen, nie bój się, wszystko jest w porządku. Nie pozwolę cie skrzywdzić, nie pozwolę skrzywdzić was.
Spojrzałam jeszcze na łóżeczko, w którym powinien spać Chris, był tam. Ponownie położyłam się przytulając od Zayna.
- Dziękuję, że jesteś.
- Zawsze będę.  







co sądzicie o zachowaniu Zayna? Perrie ma rację? a co z Alex, dobrze postąpiła? co sądzicie o tej całej sytuacji? jeśli chcecie możecie zadawać pytania nam, jak i bohaterom, 
liczymy na szczerą opinię i zachęcamy do komentowania, to naprawdę dużo dla nas znaczy, 
życzymy udanych, słonecznych wakacji, pozdrawiamy ♥