Amy.
- Musimy porozmawiać – Styles zbliżył się do mnie.
Po raz pierwszy widziałam, że jest naprawdę
poważny. Na jego ustach nie malował się sarkastyczny uśmiech, a w oczach
widziałam pewnego rodzaju strach.
- O co chodzi? – ruszyłam w stronę mojego pokoju,
zostawiając Alex z Zaynem i Chrisem.
- To nie ma sensu.
- Co? – spojrzałam się na niego zdziwiona.
- Zostańmy przyjaciółmi. Prawdziwymi. Jesteś dla
mnie ważna… - zawahał się – Czasem zachowuję się źle, jestem chamski, wredny i
ironiczny. Zdaję sobie sprawę, że takie zachowanie doprowadza cię do szału, ale
staram się być dla ciebie miły. Nie ma sensu się kłócić, zważając na to co było
kiedyś między nami. Po co to tracić? Rozmawiajmy normalnie, bez kłótni, ufajmy
sobie. Na tym tak naprawdę mi zależy i mam już dość starania się o to, więc
robię wyjątek i mówię o moich uczuciach. Doceń to.
- Czasem niektóre rzeczy trudno zapomnieć.
- Wiem, ale każdy popełnia błędy – ja, ale ty
również. Jednak przez to co wydarzyło się kiedyś, co jest już nic nieznaczącą
przeszłością, musimy komplikować sobie teraźniejszość? To przecież ona się
liczy, ona jest ważna.
- Może i tak, ale co ja mam zrobić? Zapomnieć o
tym wszystkim? Udawać, że się nie wydarzyło? Tak się nie da.
Spojrzałam mu prosto w oczy, po czym odwróciłam
głowę. Mam już dość ciągłych problemów związanych z tym chłopakiem. To robi się
już męczące, a nie po to przyjechałam do Londynu.
- Zacząć wszystko od nowa. Mając we mnie
przyjaciela, a nie wroga. Na pewno wtedy więcej zyskasz.
- Mam już dość tracenia przez ciebie nerwów.
Możemy spróbować. Czysto przyjacielska relacja.
- Tak – zauważyłam, że kąciki jego ust delikatnie
uniosły się ku górze.
- Nie chcę być nie miła, ale trochę się spieszę.
Niedługo mam zajęcia – zdjęłam z krzesła sportową torbę, do której miałam
zamiar spakować resztę rzeczy.
- Okej. Zobaczymy się później?
- Idę z Louisem do Starbucks, na kawę, a później
gdzieś się przejść. Przyjedź z nim.
- Mhm – powiedział cicho i wyszedł zostawiając
mnie z Alex i Zaynem.
Mulat chyba będzie miał mały problem, gdyż Harry
bez zastanowienia ruszył z piskiem opon do domu. Westchnęłam pod nosem,
zamykając spakowaną torbę. Czasem nie rozumiem jego zachowania. Harry to
naprawdę dziwny człowiek, ale niestety choćbym nie wiadomo jak próbowała, to
nie sprawię, że zniknie z mojego życia. Tak już najwidoczniej musiało być. Od
naszego niefortunnego pocałunku minęło już sporo czasu, przemyślałam sobie
wszystko i sądzę, że dam radę utrzymywać z nim ustalony kontakt. Po prostu
muszę przestać myśleć o przeszłości. Mimo wszystko nadal będę traktować go z
dystansem i chyba nigdy nie będę potrafiła zaufać mu w 100 procentach. Tak już
jest, jeżeli się na kimś zawiodłeś, to nigdy już nie będzie tak samo. Rysa w
twoim sercu zostanie i nic tego nie zmieni.
***
Podczas kolejnego, ciężkiego treningu moje nogi
powoli odmawiały mi posłuszeństwa, jednak nie poddałam się. Skupiłam się na
muzyce starając się dać z siebie jak najwięcej. Tańcząc przyglądałam się sobie
w lustrze. Nie lubiłam swojego odbicia. Nigdy nie potrafiłam znaleźć w sobie
czegoś wyjątkowego. Brak akceptacji samej siebie często mnie przytłacza, jednak
staram się nie przywiązywać do tego, aż tak dużej wagi. Czasem jednak jest to
bardzo trudne.
- 10 minut przerwy – nasz nauczyciel wyłączył
muzykę i wyszedł z sali.
Usiadłam wraz z Mazzem i Danielle pod ścianą i
wyjęłam z mojej torby butelkę wody.
- Za jakiś czas będziemy wystawiać tu
przedstawienie. Chcesz wziąć udział? – zapytała się mnie Peazer.
- Jasne – uśmiechnęłam się do niej.
To byłby mój pierwszy publiczny występ, a na
dodatek sposób by trochę zarobić. Mam tylko nadzieję, że stres nie zjadłby
mojej szansy. Byłabym wtedy wściekła na samą siebie.
- A tak w ogóle, to co dzisiaj robisz? – zapytał
się mnie Mazzi.
- Wychodzę z Louisem na spacer i chyba Harry też
ma z nami być.
Chłopak delikatnie uśmiechnął się do mnie i
odkręcił swoją butelkę z wodą.
- Co cię z nimi łączy, Amy? – ciszę przerwała
ciemna blondynka.
- Spotykam się z Louisem, jest miły i dobrze się
dogadujemy – szybko podsumowałam – A jeśli chodzi o Harrego to… tak naprawdę
codziennie łączy nas coś innego. Ten chłopak naprawdę potrafi wyprowadzić mnie
z równowagi, ale można powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółmi.
Chwilę później przerwa dobiegła końca, a ja
wstałam i bez słowa ruszyłam na moje miejsce.
Kiedy nasze zajęcia się skończyły, wyjęłam z torby
mój telefon i przeczytałam wiadomość jaką dostałam. Była od Perrie, która miała
do mnie jakąś ważną sprawę i chciała jak najszybciej się ze mną spotkać.
Odpisałam jej gdzie jestem, a ona po chwili odpowiedziała, że zaraz po mnie
przyjedzie. Byłam bardzo zdziwiona, ponieważ nie utrzymywałam z nią prawie w
ogóle kontaktu, nawet nie pamiętałam skąd mamy swoje numery. Poza tym byłam już
zmęczona i nie chciało mi się z nią spotykać. Wolałabym wrócić do domu i
przygotować do spotkania z Louisem… lub Harrym.
W tym samym momencie Edwards podjechała małym,
czerwonym samochodem.
- Nie wiedziałam, że masz prawo jazdy –podeszłam
do niej.
- Od niedawna – zaśmiała się – Podwiozę cię do
domu i przy okazji porozmawiamy.
Weszłam do środka i usiadłam obok niej. Nie
wiedziałam czego może ode mnie chcieć.
- A więc, o czym chcesz porozmawiać? – spojrzałam
się.
- O Alex i Zaynie – ścisnęła mocniej kierownicę
patrząc prosto przed siebie.
- Czyli? Bo zbytnio nie rozumiem.
- Amy, powiedz mi jak oni się zachowują gdy
jesteście u Alex? Chcę wiedzieć wszystko. Jestem jego dziewczyną, ale on na
pierwszym miejscu stawia Alex. Tylko ona i ona. Źle mi z tym. Kim ona jest dla
niego, a kim on jest dla niej? Teraz już rozumiesz? – zatrzymałyśmy się na
czerwonym świetle.
- Są najlepszymi przyjaciółmi. On traktuje ją jak
młodszą siostrę. Nigdy by jej nie skrzywdził. Pomaga jej przy Chrisie, bawi się
z nim, gdy ona jest zmęczona. Oboje są dla siebie bardzo ważni. Uważam, że
Alex, też traktuje go jak brata. Ma w nim wielkie wsparcie.
- Czasem boję się, że on kocha ją, a nie mnie.
- Zayn nie jest taki. Nie mógłby tak postąpić. Skoro
jesteś jego dziewczyną to cię nie skrzywdzi. Nie mógłby cię zdradzić.
- Nie jestem tego pewna – westchnęła.
- Ale, ej, w miłości zaufanie musi być. Inaczej
związek nie ma sensu, Perrie – spojrzałam się na nią.
- Masz rację. Zayn to świetny chłopak. Ideał dla
wielu. Przystojny, utalentowany. Jest opiekuńczy, kulturalny, troskliwy, czuły
i kochany. Jednak coraz częściej wydaje mi się, że jest dla niej nie dla mnie.
Nawet nie wiesz jakie to beznadziejne uczucie. Nie chcę być tą drugą. Jestem
jego dziewczyną, chcę być w jego sercu, chcę być JEGO.
- Na pewno wszystko się jakoś ułoży – powiedziałam
cicho.
Jestem zła w pocieszaniu ludzi, nigdy nie wiem co
powiedzieć. Najgorsze, gdy oni mają rację i oczekują, że jednak się im
zaprzeczy. Żyją tylko nadzieją, a to nie jest życie. Jak dla mnie Zayn w sercu
ma Alex, ale przecież nie powiem tego jego dziewczynie. To wszystko jest takie
skomplikowane.
- Jesteśmy na miejscu. Dzięki za rozmowę –
blondynka delikatnie się do mnie uśmiechnęła.
- Nie ma sprawy. Do zobaczenia – powiedziałam i
pomachałam jej wychodząc z auta, na co jej uśmiech trochę się poszerzył.
Weszłam do mieszkania, gdzie zastałam Alex i jej
syna. Dziewczyna siedziała na kanapie i opierała się na poduszce, w ciszy
przyglądając się Chrisowi. Widziałam, że jest zmęczona i nie ma humoru.
Postanowiłam, że nie będę wspominać jej o rozmowie z dziewczyną jej
przyjaciela. Tak będzie dla wszystkich lepiej.
- Hej – powiedziałam, przechodząc obok salonu, do
mojego pokoju.
- Cześć – przywitała się.
Na dzisiejsze spotkanie postanowiłam założyć czarną
spódniczkę i zwykłą białą koszulkę. Nie miałam ochoty się stroić. Po tym jak położyłam ubrania na łóżku, poszłam do
łazienki wziąć szybki prysznic. Gdy letnia woda spływała po moim ciele, choć na
chwilę mogłam się odprężyć. Mam nadzieję, że dzisiejsze popołudnie spędzę bez
nerwów. Zdziwiło mnie zachowanie Harrego i jestem bardzo ciekawa, czy
rzeczywiście będzie dla mnie przyjacielem.
Gdy już byłam gotowa, pożegnałam się z moją
współlokatorką i wyszłam do Starbucks’a, który znajdował się jakieś 15 minut
drogi stąd. Na miejscu byłam punktualnie, jednak Louis i Harry wyprzedzili mnie
i obaj siedzieli już przy jednym ze stolików.
- Cześć – przywitałam się z nimi, a Louis zbliżył
się do mnie, aby dać mi buziaka w policzek.
- Harry koniecznie chciał iść z nami. Chyba jego
towarzystwo nie będzie ci przeszkadzać, prawda?
- Nie. Jest dobrze – obdarowałam go
uśmiechem, który Tomlinson odwzajemnił.
Louis jest świetnym chłopakiem. Zabawny, czuły,
romantyczny, miły, życzliwy i zabawny. Wiem, że byłabym z nim spokojna i
bezpieczna. Wiem, że nigdy by mnie nie skrzywdził. Mimo wszystko nie jestem, do
końca przekonana, czy to na pewno „to”.
- Idę coś zamówić – chłopak wstał – Harry, to co
zawsze? Amy, co sobie życzysz?
- Karmelowe frappucino – szepnęłam nawet na niego
nie patrząc.
- O czym tak myślisz? – zwrócił się do mnie Harry,
gdy nasz przyjaciel odszedł.
- Nie mogę ci powiedzieć – uśmiechnęłam się.
- Dlaczego? W końcu jesteśmy przyjaciółmi.
Wszystko mi możesz powiedzieć – zaśmiał się.
- Wtedy byłoby za łatwo – powiedziałam patrząc mu
w oczy, chłopak w odpowiedzi prychnął a ja odwróciłam wzrok.
Chwilę później Louis wrócił trzymając w rękach
trzy kubki kawy.
- No więc, opowiedzcie mi wreszcie jakie to
uczucie, gdy oboje znaliście się przed sławą Harrego. Chodziliście do tej samej
szkoły i w ogóle. To musi być fajne.
- Nic szczególnego, po prostu byliśmy znajomymi –
odpowiedziałam szybko, a Harry zaczął się śmiać.
Nienawidzę, gdy ciągle to robi, więc posłałam mu
gniewne spojrzenia, na co chłopak trochę spoważniał.
- Dokładnie, jak to Amy ujęła. Ale fajnie jest
widywać znajomą twarz w tym zabieganym Londynie, masz rację, Louis – uśmiechnął
się do mnie.
- To, że się tu po takim czasie spotkaliście musi
coś znaczyć.
- Słucham? – spojrzałam się na niego ze
zdziwieniem w oczach.
- No wiesz, nawet jak się nie znaliśmy mieliśmy
już wspólnego znajomego. Przeznaczenie.
Delikatnie się do niego uśmiechnęłam i sięgnęłam
po moją kawę.
- Nie ma czegoś takiego jak przeznaczenie – Styles
mocniej ścisnął swój kubek.
- Z twoim podejściem na pewno – Louis zaśmiał się
– Harry, na każdej imprezie wyrywa inną laskę.
Uniosłam brew do góry i z dezaprobatą spojrzałam
się na bruneta, który nagle zamilkł.
- Jak kto woli. Tylko żebyś się później nie
zdziwił, jak będzie ci trudno znaleźć normalną dziewczynę.
- O to, ty akurat nie musisz się martwić, Amy –
zaśmiał się.
- Nawet nie mam takiego zamiaru – poczochrałam
jego włosy, by Louis nie pomyślał, że nasza kłótnia jest na poważnie.
Wtedy przypomniało mi się, że zawsze gdy byłam w
niego wtulona bawiłam się jego włosami. On zawsze to lubił.
Louis delikatnie odchrząknął a my momentalnie
odsunęliśmy się od siebie.
- To gdzie chcesz teraz iść? – zwróciłam się do
chłopaka.
- Niedaleko jest taki mały park. Możemy tam w
spokoju posiedzieć i porozmawiać.
- Brzmi fajnie – uśmiechnęłam się.
Wyszliśmy z kawiarni i ruszyliśmy za Louisem.
Niestety, w mgnieniu oka zostaliśmy otoczeni przez paparazzi. Robili nam
miliony zdjęć, przez co nie mogliśmy się swobodnie ruszyć. Oprócz tego
krzyczeli różne rzeczy, które normalnego człowieka wyprowadziłyby z równowagi.
Spojrzałam na chłopaków. Louis był zdenerwowany i zaczął się względem ich
chamsko zachowywać. Zupełnie inaczej niż jest naprawdę. Harry za to,
spoważniał, próbował udawać, że ich tu po prostu nie ma.
- Czyja to dziewczyna? Który z was się z nią
spotyka? A może to tylko przykrywka, w końcu jesteście tu we dwoje… - słyszałam
z tłumu.
Louis pokazał im środkowy palec, a po jakiś 5
minutach wreszcie oddaliliśmy się od tego zgiełku i zostaliśmy
całkiem sami.
- Idioci. Nic, ci nie jest? – zwrócił się do mnie.
- Wszystko ok. – kiwnęłam głową.
Dopiero wtedy zauważyłam, że znajdujemy się w tym
samym parku, w którym Harry mnie pocałował. Wzięłam głęboki oddech i
automatycznie spojrzałam się na Stylesa, który delikatnie się do mnie
uśmiechnął. Odwróciłam wzrok i zbliżyłam się do Louisa. Chłopak usiadł na
jednej z niewielu ławek, obok niego ja, a za mną Harry. Póki co nie zawiodłam
się na nim. Dobrze się w trójkę dogadywaliśmy i spędzaliśmy miło czas.
Rozmawialiśmy na wiele tematów. Louis co jakiś czas mnie rozśmieszał, a Harry
zagadywał.
- Mam ochotę na lody – Tomlinson wstał i wskazał
na niewielką budkę z lodami.
- Ja jestem pełna – zaśmiałam się.
- Ja też nie chcę – kiwnął głową brunet – Ale
śmiało, nie krępuj się – zaśmiał się.
Louis szeroko się do nas uśmiechnął i ruszył przed
siebie. Ja spuściłam głowę i zaczęłam analizować zachowanie Harrego, które
bardzo mnie ciekawiło.
- O czym tak myślisz? – po raz kolejny zadał to
pytanie.
- Chyba cię rozgryzłam – odpowiedziałam, nawet nie
patrząc na niego. - W środku jesteś tym samym Harrym co kiedyś.
Trzymasz to głęboko, ponieważ stałeś się sławny i chcesz, żeby ludzie postrzegali
cię jako kogoś kim nie jesteś. Tylko udajesz chamskiego, sarkastycznego
chłopaka bez żadnych uczuć. Bawisz się dziewczynami by podkreślić swój
wizerunek. Ja nie rozumiem, po co. Jesteś lepszy jako prawdziwy ty i każdy twój
przyjaciel to potwierdzi. Od dawna cię obserwowałam. Zmieniałeś się powoli, z
biegiem czasu, kiedy zacząłeś stawać się coraz bardziej popularny. Rano przez
chwilę nie musiałeś niczego udawać i widać to było nawet po twoim spojrzeniu,
które było spokojniejsze, a twoje usta nie były ściśnięte. Harry, bądź sobą,
tylko dzięki temu naprawdę osiągniesz w życiu coś więcej. Coś bardziej
prawdziwego niż pieniądze.
Chłopak przez chwilę patrzył się na mnie,
analizując to co właśnie mu powiedziałam. Chyba był w szoku.
- Następnym razem zajmij się rozgryzaniem samej
siebie – wycedził przez zęby.
- Harry, bądź prawdziwym sobą i nie próbuj ciągle
udawać, bo w końcu cię to zmęczy. Przypomnij sobie stare, dobre czasy. I nie
udawaj takiego wściekłego i groźnego, bo wiem, że nim nie jesteś.
- Moje życie nie jest takie łatwe i kolorowe jak
ci się wydaje, Amy – odwrócił głowę.
- Jak każdego. Wszyscy mają ciężko. Dla mnie ty
masz wszystko i na twoim miejscu byłabym szczęśliwa.
- Nie mam tego, co tak naprawdę mogłoby mnie
uszczęśliwiać…
- To zdobądź to – spojrzałam się na niego, a on
się do mnie przysunął.
W tym momencie Louis złapał mnie w tali i
przyciągnął do siebie. Chłopak trzymając w drugiej ręce loda, szczerze się do
mnie uśmiechał.
- To chyba niemożliwe – szepnął prawie
niesłyszalnie Styles.
Czułam się dziwnie. I nie potrafię wytłumaczyć dlaczego. Sama
dokładnie nie wiedziałam. Po prostu było mi głupio i wydawało mi się, że to co
robię nie jest dokładnie „tym czymś”. Uświadomiłam sobie to dopiero po mojej
rozmowie z Harrym. Zabawne, że ludzie zawsze dają najlepsze rady inny, chociaż
sami ich potrzebują.
- Dobrze mi tu – westchnął Louis – Cisza, spokój,
ty i Harry.
- Jakie to romantyczne – zadrwił Styles.
- Nie znasz się – odwróciłam głowę i spojrzałam
się na rozbawionego chłopaka.
- Gdy ciągle mamy jakieś wywiady, spotkania,
nagrania, gdy ciągle o nas plotkują i wszyscy patrzą się na nas jakbyśmy byli
inni, takie coś jest naprawdę bardzo miłą odmianą.
- Dopóki ktoś nie dowie się, że tu często bywacie
i paparazzi zaczną was śledzić – zaśmiałam się.
- Ale ja jestem tu pierwszy raz – zdziwił się.
- Faktycznie – nerwowo się zaśmiałam, a Harry
wybuchnął śmiechem – No ale skoro ci się tu podoba to możesz tu jeszcze wrócić –
próbowałam się wytłumaczyć.
- Lubię ten park… - wtrącił sie do nas Harry.
- Możemy porozmawiajmy o czymś innym i bardziej
ciekawszym niż to miejsce? – zmieniłam temat.
W tym momencie zapadła cisza, jednak po chwili
przerwał ją Louis. Siedzieliśmy tak jeszcze przez jakiś czas, ale gdy zaczęło
robić się ciemno wszyscy przypomnieliśmy sobie o rzeczywistości i zaczęliśmy
powoli zbierać się do domu. Oczywiście zostałam odprowadzona przez chłopaków. Zmęczona
otworzyłam drzwi do mieszkania, po czym od razu udałam się do mojego pokoju.
Położyłam
się na łóżku i wyciągnęłam z torebki telefon, ponieważ usłyszałam wibrację.
Kiedy zobaczyłam kto dzwoni moje serce zaczęło bić mocniej. Szybko podniosłam
się z łóżka i patrzyłam się w ekran iPhone’a. Odrzuciłam pierwsze połączenie,
przy drugim się zastanowiłam, jednak postąpiłam tak samo. Za trzecim razem pod
wpływem dziwnego impulsu przyłożyłam telefon do ucha i odebrałam.
- Mama? – powiedziałam cicho.
- Amy! Amy, stęskniłam się za tobą – słyszałam w
głosie mojej mamy smutek, który mimo wszystko pomieszany był ze szczęściem.
- Ja za tobą też, ale jest mi tu dobrze. Naprawdę wszystko
powoli się rozkręca. Mieszkam u takiej Alex, jest bardzo podobna do mnie. Wszystko
okej – powiedziałam spokojnie.
- Boże, dziecko…
- Mamo, tu spełniam moje marzenia.
- Wróć do domu.
Przerwałam rozmowę i przyłożyłam do mojej twarzy
poduszkę, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Nie wiem z jakiego
powodu. Z tęsknoty? Bezradności? Ludzie po prostu czasem potrzebują płaczu.
Rozdział pojawia się z opóźnieniami, za które przepraszamy, ale my też mamy wakacje i mało czasu spędzamy przed komputerami, do tego w lipcu obie wyjeżdżałyśmy. Następne postaramy się dodać szybko, ale to też zależy od ilości komentarzy, więc prosimy każdego, kto to przeczyta o wyrażenie opinii - nawet takiej krótkiej - bardzo nam na tym zależy :) oprócz tego dziękujemy naszym 104 obserwatorom i zachęcamy osoby, które nas czytają, a jeszcze nie obserwują do zrobienia tego.
Co sądzicie o takich relacjach Harrego i Amy? A co o zachowaniu Louisa? Czy Amy doceni jego życzliwość? Może zatęskni za domem i będzie chciała opuścić Londyn i wrócić do Holmes Chapel? Jeśli macie jakieś pytania - śmiało zadawajcie.
Życzymy udanych wakacji, słońca i mile spędzonego czasu. Pozdrawiamy ♥