poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 11


Alex



Amy już od dłuższego czasu dręczyło poczucie winny, świadomość że ona zna prawdę a Zayn nie, stawiało ją w złym świetle, należała do osób szczerych, chęć powiedzenia mu prawdy była większa niż obietnica złożona Alex. Roberts poprawiła swoje włosy i wyszła z łazienki, założyła buty i kurtkę.
- Wychodzisz Amy? – zapytała swoją współlokatorkę Alex.
- Tak umówiłam się z ludźmi ze studia. – skłamała dziewczyna i wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Włożyła słuchawki do uszu i puszczając swoją ulubioną playlistę, zaczęła iść w stronę metra. Było zimno, policzki dziewczyny robiły się różowe a wiatr rozwiewał jej włosy. Amanda schowała ręce do kieszeni kurtki by choć trochę się ogrzały. Przez całą drogę dręczyła ją myśl czy robi dobrze, może nie powinna wtrącać się w sprawy swoich przyjaciół, może powinna pozwolić Alex samej powiedzieć Malikowi prawdę, ale Roberts wiedziała, że przyjaciółka tego nie zrobi, za bardzo się bała. W końcu Amy stanęła przed kawiarnią, w której umówiła się z Zaynem i zobaczyła chłopaka czekającego na nią przy jednym ze stolików, nie było już odwrotu.
- Cześć. – przywitała się dziewczyna całując mulata w policzek, zdjęła kurtkę i usiadła naprzeciwko niego.
Chłopak odpowiedział uśmiechem, w tym samym czasie podeszła kelnerka, Amy poprosiła o gorącą czekoladę i czekała na zamówienie. 
- Coś się stało, że tak nagle chciałaś się ze mną spotkać? – zapytał chłopak.
- Muszę ci coś powiedzieć. – Amy głośno przełknęła ślinę i spojrzała Zaynowi twardo w oczy. Chłopak gestem ręki zachęcił ją oby mówiła.
- Tylko Zayn, proszę nie oceniaj jej od razu, nie przekreślaj jej, daj jej wytłumaczyć, przecież wiem, że ją kochasz, nie podejmuj pochopnych decyzji, których później będziesz żałował. – chłopak podniósł pytająco brwi nie rozumiejąc o czym mówi jego przyjaciółka. – Ona nie wie, że tu jestem, nie wie, że chcę ci to powiedzieć, obiecałam, że tego nie zrobię ale uważam, że powinieneś znać prawdę.
- Amy o czym ty mówisz? – chłopak był oszołomiony i zdezorientowany. Dziewczyna wzięła głęboki wdech.
- Zayn, jesteś ojcem Chrisa, jesteś ojcem Chrisa Clark, ojcem dziecka Alex, to wasze dziecko.
- Co ty pieprzysz, Amy? To jakiś głupi żart? Bawi cię to? Chris nie jest moim synem, jest synem byłego chłopka Alex, rozumiesz.
- Nie, Zayn, byliście pijani, przespaliście się ze sobą, Alex nie chciała niszczyć ci życia, więc nic nie powiedziała, nie chciała niszczyć twojego związku, twojej kariery, wzięła to na siebie,  powiedziała, że to dziecko jej byłego chłopka, bo znała go, wiedziała że jak dowie się o ciąży zwieje i tak się stało. Nie bądź na nią zły.
Chłopak zacisnął dłonie w pięści, Amy dalej mówiła ale do niego już nic nie docierało. Był ojcem Chrisa, Alex go okłamała, była jego przyjaciółką, kochał ją. Uderzył pięścią w stół, tak że wylał gorący napój Amandy, założył kurkę i wybiegł z kawiarni, słyszał za sobą wołania dziewczyny ale nie odwrócił się. Zachłysnął się zimnym powietrzem i wyjął paczkę papierosów z kieszeni spodni.



***



Nie lubię zimy, czuje się wtedy taka zmęczona, przygnębiona, tak szybko robi się ciemno, słońca prawie wcale nie ma, jest zimno, gdy tylko wyjdzie się na dwór, marzną policzki i dłonie, trzeba chować włosy pod czapkę i zakładać ciepłe ubrania. Zdecydowanie wolę lato. Napiłam się łyka herbaty i usłyszałam jak z pokoju woła mnie mój synek.
- Mamo, przyjdzie dzisiaj Zayn?
- Wydaje mi się, że tak. – odpowiedziałam uśmiechając się i głaszcząc Chrisa po głowie.
Po jakimś czasie usłyszałam donośnie pukanie do drzwi, otworzyłam i zobaczyłam zdenerwowanego Zayna. Jego włosy były w nieładzie pewnie przez częste przeczesywanie je palcami ze złości lub zdenerwowania, wnioskując po zapachu przed przyjściem tu musiał wypalić kilka papierosów.
- Cześć. – powiedziałam i stanęłam na palcach by pocałować go w policzek jednak on mnie odsunął. Zamknął za sobą drzwi i wszedł głębiej do mieszkania.
- Zawsze ci ufałem Alex. – rzucił oskarżycielko. – Kurwa, Alex, ufałem ci. – oparł mnie o ścianę swoim ciałem i uderzył pięścią w ścianę obok mojej głowy. – Myślałem, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, że jesteśmy dla siebie wszystkim. Pamiętasz, ty jesteś dla mnie, ja jestem dla ciebie.  Zawsze i wszędzie razem. Mogłem zrobić dla ciebie wszystko, Clark. Mógłbym oddać za ciebie życie. – moje oczy się zaszkliły, nie wiedziałam dlaczego jest taki zły, dlaczego to wszystko mówi, bałam się.
- Zayn, proszę, odsuń się ode mnie, boję się, proszę. – odsunął się i oparł o ścianę naprzeciwko mnie ciężko oddychając.
- Ale teraz już bym tego nie zrobił. – podniósł na mnie oczy. – Zrezygnowałem dla ciebie z tylu dla mnie ważnych rzeczy. Cholera, Alex myślałem, że jesteśmy tu żeby sobie pomagać, że ty zawsze będziesz ty dla mnie, ale ty… - wskazał na mnie palcem. - …ty potraktowałaś mnie jak zwykłego śmiecia, zwykłą zabawkę, chłopca na posyłki.
- O czym ty mówisz Zayn, jesteś dla mnie wszystkim.
- Bawiłaś się mną, wyśmiewałaś, ale po co? Po co tak długo mnie trzymałaś? Chciałaś więcej zabawy? Chciałaś…
- Przestań. –krzyknęłam. Po moich policzkach spłynęły łzy.
- Co mam przestać? Mówić prawdę?
- To nie jest prawda.
- Alex, tyle razy ci deklarowałem, że jesteś dla mnie najważniejsza, najwidoczniej to nic nie znaczyło.
- Zayn ja nie rozumiem o co ci chodzi, dlaczego jesteś taki zły? – płakałam.
- Nie rozumiesz. No tak. – zaśmiał się. – Zawsze udawałaś pokrzywdzone dziecko. Po co kurwa tu przyjechałaś? Żeby zniszczyć mi życie? Rozsypać je? Wypierdalaj. – on płakał.
- Przestań krzyczeć, przestań. – mój krzyk rozniósł się po całym mieszkaniu.
Chris wszedł do holu w którym kłóciłam się z Zaynem, był zapłakany i roztrzęsiony stanął za mną i złapał mnie za rękę.
- Boję się mamo. – wyszeptał. – Zayn nie krzycz na mamę, proszę. – błagał płacząc.
Widok przerażonego Chrisa chyba uświadomił Malikowi jak się zachowuję i co robi. Wziął głęboki oddech.
- Nienawidzę cię Alex, z całego serca cię nienawidzę. – nie mogłam się powstrzymać z moich ust wydobył się szloch. – Okłamywałaś mnie przez ten cały czas. Boże, Alex nie wierzę, że mogłaś to zrobić.  Dlaczego mi nie powiedziałaś, że jestem ojcem Chrisa? – krzyknął.    
- Ja, ja… - zaczęłam się jąkać. – Nie chciałam ci niszczyć życia, myślałam, że karzesz mi usunąć dziecko. – mówiłam obojętnie co, bardzo się bałam.
- Alex, ja nie chcę cię znać. Nasze stosunki ograniczą się do prawników, którzy skontaktują się z tobą niedługo w sprawie dziecka.
- Nie możesz mi go zabrać.
- Mogę wszystko.
- To ja jestem jego matką.
- A ja ojcem.
Zapadła cisza.
- Nienawidzę cię, Alexis. Żegnaj. – to były ostatnie słowa jakie skierował do mnie.
- Kocham cię, Zayn. Tak bardzo cię kocham.
Osunęłam się po ścianie, usiadłam na podłodze przytulając Chrisa do siebie i zaczęłam płakać. Wpadłam w histerię, nie mogłam się powstrzymać. Straciłam najważniejszą osobę w moim życiu, tą większą połowę serca, jak mam żyć?
Po kilkunastu minutach drzwi do mieszkania otworzyły się a w progu stanęła Amy.
- Idź do swojego pokoju i nie wychodź dopóki cię nie zawołam. – powiedziałam do mojego synka i wstałam z podłogi.
- Alex, co się stało? – zapytała moja współlokatorka.
- Co się stało? – zakpiłam. – Jeszcze się pytasz, to ty powiedziałaś Zaynowi prawdę, tylko ty o tym wiedziałaś, obiecałaś mi.
- Ja sądziłam, że tak będzie lepiej, on powinien wiedzieć.
- W dupie mam co ty sądziłaś, to była moja tajemnica, to moje życie i ja podejmuje decyzje. Wszystko zniszczyłaś. Wynoś się stąd, pakuj rzeczy i wypierdalaj.
 - Ale Alex, ja nie mam dokąd iść.
- To nie jest mój problem.
- Wysłuchaj mnie. Daj mi wytłumaczyć. – krzyknęła dziewczyna.
- Tu nie ma co tłumaczyć.
Odwróciłam się napięcie i skierowałam do swojej sypialni. Położyłam się na łóżku obok Chrisa i zasnęłam.


***


To takie chore, nierealna, dziwne, że w jednej chwili masz cały świat a zaraz on znika, zostajesz tylko ty, umierająca z tęsknoty, zdrady, miłości. Nigdy nie chciałam uświadomić sobie, że go kocham, nie jak brata czy przyjaciela, tylko jak jedyną, prawdziwą miłość swojego życia. Kochałam go całą sobą, całym sercem, był dla mnie wszystkim. Ale może on wcale nie myślał o mnie w taki sam sposób jak ja o nim. Pewnie kiedy wychodził gdzieś ze znajomymi ja nie byłam jego pierwszą myślą w żadnej minucie. Myślał o mnie jak o każdej dziewczynie, co z tego, że tyle rozmawialiśmy, śmieliśmy się, wspieraliśmy. Tylko dla mnie ten poświęcony czas znaczył tak wiele. To ja starałam się być tam gdzie on powinien pojawić się w danej chwili. Ubzdurałam sobie to wszystko. Chciałam być dla niego wszystkim. Pragnęłam być jego całym światem a on chyba nawet nie chciał uczestniczyć w moim. Wyidealizowałam go. To chore uczucie mnie niszczyło aż w końcu umarłam. Nie wiedziałam, że można tak kogoś kochać. Kiedy byłam przy nim w moim brzuchu pojawiało się dziwne uczucie, które ludzie potocznie nazywają motylami w brzuchu. Kiedy nasze dłonie, ciała się stykały choćby na najmniejszej powierzchni czułam się dobrze. Lubiłam gdy trzymał mnie za ręce, kiedy był blisko, kiedy patrzył na mnie i poświęcał całą uwagę mnie. Kiedy był daleko bardzo tęskniłam.
Nienawidziłam się z nim kłócić. Uwielbiałam jak się uśmiechał. Zawsze chciałam się na niego rzucić i mocno
przytulić, byłam pewna, że w jego ramionach czułabym się bezpieczna. Bardzo się o niego martwiłam, nie chciałam żeby stała mu się jakakolwiek krzywda. Nie potrafiłam się na niego gniewać. Nie potrafiłam wytrzymać bez niego jednego dnia. Byłam strasznie głupia myśląc, że on może być mój. Wyimaginowałam chyba sobie całego jego i całą naszą relację. Ja po prostu tak bardzo go kochałam. Nie chciałam go stracić. Tak bardzo chce żeby wrócił. Tak bardzo go potrzebuje. Nie prosiłam o to. Gdzie jest ta roześmiana dziewczyna, która zachowywała się jak dziecko. Była pogodna, zawsze uśmiechnięta, wygadana, pełna życia. Natłok spraw i problemów, tej cholernej szarej rzeczywistości zniszczył ją. Dorosła. To takie straszne. Chciała być dzieckiem, nie przejmować się niczym, śmiać się, korzystać z życia, bawić się. Chciała być wolna. KURWA. Ona nie chciała dorastać ani się zakochiwać. Wyjechała by zasmakować nowego, pełnego wrażeń, imprezy, nowych ludzi, alkoholu i zabawy życia. Została zamknięta w klatce. Ale obiecała sobie, że nigdy nie wróci. To jedyna obietnica której nie złamie. Ta, że nigdy się nie podda już dawno przestała się liczyć. Już dawno się poddała. Teraz może tylko płakać po nocach gdy nikt nie patrzy. Zbieg okoliczności, nieszczęście, tragedia, przypadek, porażka, masakra to za mało powiedziane jeśli pod uwagę bierzemy jej życie. Tak to ja, Alex Clark, mowa o mnie. Kocham najbardziej na świecie swojego „byłego już” najlepszego przyjaciela, mam z nim dziecko i właśnie zostałam sama. Przepraszam ale nie poradzę sobie, nie mam już sił aby dalej walczyć. Co teraz będzie ze mną i Chrisem? A jeśli oprócz Zayna zostawią mnie inni przyjaciele? Przecież nich też
okłamałam. To prawda popełniłam błąd ale nie zrobiłam tego ze złości, ani dla własnego dobra, zrobiłam to dla dobra Zayna. Zdecydowałam się sama wychować i utrzymać mojego syna. To nie jest łatwe jak się może niektórym wydawać jeszcze w wieku dziewiętnastu lat. Kiedy chcę się imprezować, pić, poznawać nowych ludzi ale nie możesz, bo w domu czeka na ciebie małe dziecko które musisz nakarmić, wykąpać i położyć spać. Nie mówię, że zrobiłam dobrze, ale nie zrobiłam tego dla siebie. Byłam dla Chrisa dobrą matką, bardzo go kocham, ale to czasami nie wystarcza gdy jest inna osoba która jest całym twoim życiem, gdy widzisz tylko jego, gdy jest dla ciebie idealny. Nie chcę być osądzana. Chcę zniknąć. Kocham Zayna i Chrisa.






Na początku chciałybyśmy bardzo przeprosić, że znowu musieliście tyle czekać na nowy rozdział, ale naprawdę nie mogłam się za niego zabrać, nie potrafiłam go napisać, do tego dochodził brak czasu, szkoła, problemy, przyjaciele, jednak mam nadzieje, że wam się spodoba i zobaczę dużą liczbę komentarzy pod nim. Może nie spodziewaliście się takiej reakcji Zayna, a może tak, co o ty wszystkim sądzicie? Pamiętajcie, że możecie zadawać pytania bohaterom. Wyrażajcie szczere opinie na temat rozdziału. Następny postaramy się dodać szybciej, o ile to możliwe, ale proszę zostańcie z nami, trochę wyrozumiałości. Pozdrawiam ♥ - Alex