sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 10

muzyka


Amy.

Przymknęłam moje powieki i wzięłam głęboki oddech. Będzie dobrze – powiedziałam sobie w myślach.
Ruszyłam w stronę sceny, unosząc się co chwila w powietrzu, starając się by każdy mój krok był zgodny z ułożoną wcześniej choreografią. To był mój moment. Kiedy stałam na środku sceny, spojrzałam się na widownię i spostrzegłam moich przyjaciół. Patrzyli się na nas z dumą. Alex, Nina, Niall, Louis, Liam i Harry lustrowali z zaciekawieniem tancerzy wzrokiem. Energicznie odmachnęłam rękoma i obróciłam się, a zaraz po tym ruchu dołączyła się do mnie Danielle, Mazzi i reszta tancerzy z mojej grupy. Po 15 minutach zeszłam ze sceny, gdyż moja rola w tym przedstawieniu już się skończyła. Usiadłam na podłodze zdyszana i zaczęłam przyglądać się występowi zza kurtyn. Byłam zadowolona, jednak mimo wszystko czułam zmęczenie i stres.
- Udało nam się – poklepał mnie po  ramieniu Mazzi.
- To było coś niesamowitego – wyszeptałam.
To właśnie taniec jest czymś, co sprawia mi radość. Mogę wtedy wyrazić siebie, swoje emocje i uczucia, pokazać jaka naprawdę jestem. Gdy tańczę nie przejmuję się nikim ani niczym, nie liczy się nic, oprócz obecnej chwili. Nie boję się wtedy być sobą i nie muszę nic udawać. Czuję się po prostu fantastycznie.
- Spodobało ci się? – po  chwili dosiadła się do mnie Danielle.
- Bardzo. To jest właśnie to co chcę robić – szeroko się do niej uśmiechnęłam.
Po jakiś 10 minutach występ dobiegł końca i zaczęto wywoływać nas na scenę po raz ostatni. Gdy usłyszałam moje imię i nazwisko z uśmiechem na twarzy i lekkim przerażeniem w oczach ruszyłam do rzędu tancerzy i ukłoniłam się. Spojrzałam się na Harrego, który delikatnie się do mnie uśmiechnął,  a następnie swój wzrok przeniosłam na Louisa i Alex, którzy nadal donośnie klaskali. Dopiero gdy kurtyny opadły, poczułam, że to koniec. Zrobiło mi się trochę przykro, ponieważ ostatnio żyłam tylko tym przedstawieniem. Mam nadzieję, że niedługo zorganizujemy nowy projekt.
- Gratulacje, poszło wam świetnie – nasz nauczyciel zaczął swoją przemowę na temat tego wydarzenia – Przyszło naprawdę dużo ludzi, każdy z nich zapłacił bilet o wartości 10 funtów. Część pieniędzy zostanie przelana na naszą uczelnię, a reszta będzie dla was. Powinniście być zadowoleni.
***
Cała nasza paczka wybrała się na imprezę do klubu, by oblać nasz sukces. Liam, Danielle, Mazzi, Zayn, Alex, Niall, Nina, Louis i Harry. Uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy patrzyłam na ich zadowolone twarze. Na szczęście był nasz pełny komplet. Nawet Alex udało się wymknąć z domu, gdyż Chrisem mieli zaopiekować się nasi sąsiedzi. Dzisiejszego wieczoru miałam zamiar dobrze się zabawić, ponieważ było co świętować, a poza tym przez ostatni czas żyłam w ciągłym stresie. Piłam kieliszek za kieliszkiem. W pewnym momencie Louis poprosił mnie do tańca.
Poruszaliśmy się w rytm szybkiej muzyki, a ja ciągle się śmiałam.
- Chyba ktoś tu trochę wypił – uśmiechnął się do mnie Louis.
- Wyluzuj – wybełkotałam.
- Skoro jesteś pijana to może powiesz mi wszystko, co leży ci na sercu. Co o mnie sądzisz?
- Jestem pijana, ale nie głupia – zaśmiałam się – Lubię cię, Louis.
Odsunęłam się od niego i udałam w stronę naszego stolika. Usiadłam i w ciszy przyglądałam się moim przyjaciołom. Zayn z troską i blaskiem w oczach patrzył na Clark, która podekscytowana opowiadała mu coś. Nadal ciężko uwierzyć mi, że Zayn to naprawdę ojciec Chrisa i że nie ma o niczym pojęcia. Malik ją kocha, wiem to, ona kocha jego. Tak bardzo im na sobie zależy, są dla siebie tacy uprzejmi, kochani, troskliwi. Zupełna przeciwność mnie i Harrego. Mulat musi dowiedzieć się prawdy, ponieważ ma do tego pełne prawo, a Alex nie powinna być dla niego nie fair. Poza tym, w przyszłości, Chris też powinien wiedzieć kto jest jego tatą. Jestem pewna, że tworzyliby cudowną, kochającą się rodzinę. Alex i Malik zapewniliby ich dziecku wszystko, czego jej brakowało w domu rodzinnym. Spełnialiby jego marzenia i stawiali jego szczęście na pierwszym miejscu, jednocześnie czerpiąc z tego radość. Wiem to i liczę na to, że moja przyjaciółka zrobi coś w tym kierunku.
- O czym myślisz? – zwrócił się do mnie Mazzi.
- O niczym i to jest właśnie piękne – odpowiedziałam bez zastanowienia.
Chłopak nic mi nie odpowiedział, więc spojrzałam się na niego. Uniósł jedną brew do góry, a na jego twarzy malował się uśmiech.  Wybuchłam nieopanowanym śmiechem.
- Chyba za dużo wypiłaś – pogłaskał mnie po policzku.
- Ktoś nam się tutaj wyluzował – wtrącił się Harry – Jak jesteś pijana, to chociaż śmieszna jesteś.
- Aha – powiedziałam ostro i odwróciłam wzrok.
Sięgnęłam po kolejny kieliszek. Czułam, że powoli zaczyna kręcić mi się w głowie, a informacje docierają do mnie w zwolnionym tempie. Wszystko, co mówili moi znajomi słyszałam w śmiesznie dziwny sposób. Zaśmiałam się sama do siebie i podniosłam głowę, żeby na chwilę się opanować. Tym razem moją uwagę skupił Niall i Nina, którzy rozmawiali między sobą na jakiś temat, co chwilę dając sobie dyskretne buziaki. Oni również patrzyli na siebie w ten wyjątkowy sposób. Chyba każdy wie jak to mniej więcej wygląda. Ze spojrzeń dwójki ludzi po prostu widać miłość. I nie trzeba ich doskonale znać, by wiedzieć, że są zakochani. Piękny widok.
- Kocham cię – powiedział blondyn, odgarniając swojej dziewczynie włosy za ucho i całując delikatnie w policzek.
- To takie słodkie. Miłość jest taka słodka, ale ja chyba nigdy takiej nie znajdę. Tak wam zazdroszczę – zaczęłam bełkotać, w ogóle nie myśląc o czym mówię – Mam na myśli to, że takie pary to właśnie ta wieczna miłość, a nie po prostu jakiś związek. Chciałabym kiedyś coś takiego przeżyć, ale wydaje mi się, że do nikogo nic takiego nie poczuję. Nie poczuję tego do nikogo odpowiedniego, bo chłopaki to skurwysyny. No oczywiście nie mam na myśli wszystkich, nie zrozumcie mnie źle, ale..
- Amy, uspokój się – złapała mnie za rękę Nina i podała mi szklankę z colą – Weź głęboki wdech i wydech, albo idź się przewietrzyć. Jesteś pijana. Korzystaj z tego i dobrze się baw, a nie, zadręczaj się jakimiś głupotami. To nie o to w tym chodzi. Dzisiaj balujemy – zaśmiała się i uniosła kieliszek, dając znak, żeby wszyscy się napili.
- Jednak mimo wszystko twoje mamrotanie jest bardzo ciekawe – pokiwał głową Harry.
Odwróciłam wzrok i zagryzłam wargę. W jednej chwili mój nastrój zmienił się o 180 stopni. Poczułam się bardzo samotnie. Chciałabym znaleźć kogoś do kogo będę mogła się przytulić, kogoś kto pocałuje mnie w czoło, nos, usta, szyję. Sięgnęłam po kieliszek, by przestać o tym myśleć. Nawet pomogło. Usłyszałam, że DJ gra piosenkę, do której zawsze lubiłam tańczyć więc podniosłam się i ruszyłam na parkiet. Dałam się ponieść chwili, zamknęłam oczy i po prostu tańczyłam. Chwilę później obok mnie znalazł się wysoki brunet o ciemnej karnacji. Przypominał trochę Zayna. Zaczęliśmy tańczyć razem, a jego ręce oplotły moje ciało. Chłopak zbliżył się bardziej i próbował mnie pocałować. Byłam pijana i nie myślałam racjonalnie. Chciałam się odstresować, zabawić, poczuć się dobrze, przez chwilę nie czuć samotności. Zamknęłam oczy i kiedy nasze usta zdążyły się musnąć, chłopaka silnym ramieniem odepchnął wściekły Harry.
- Odbijany – wysyczał przez zęby, patrząc na mnie przenikliwym wzrokiem.
- O co ci chodzi? – spytałam się zdenerwowana.
- Gdyby nie ja za jakieś 15 minut skończyłabyś z nim w łóżku, nie panujesz na sobą – ścisnął moją rękę bardziej, obracając mnie.
- Może tego chciałam? – szepnęłam mu do ucha wściekłym głosem
-  Co? – zatrzymał mnie zszokowany Harry.
- To. Co cię tak dziwi? Po prostu chcę na chwilę poczuć się dobrze, ale jak zwykle ty musisz wszystko zepsuć – powiedziałam i odwróciłam się na pięcie, próbując oddalić od Stylesa. Chłopak jednak złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie
- Ała – skrzywiłam się – Zwariowałeś?!
Harry złapał tylko moją twarz w swoje dłonie i zaczął mnie całować. Alkohol chyba robił swoje, bo nie zaprotestowałam.
- Chcesz się poczuć dobrze? To ja będę tego powodem – szepnął i pociągnął za sobą.
Na początku nie wiedziałam o co mu chodzi, ale byłam w takim stanie, że bez słowa poszłam za nim.
Wyszliśmy na zewnątrz czekając na jakąś taksówkę. Opieraliśmy się o ścianę, milcząc. Patrzyłam w niebo. Lubię ten stan. Lubię być pijana. Lubię nie myśleć o problemach, zmartwieniach. Lubię nie myśleć. Czuć się dobrze i beztrosko.
- Zimno – powiedziałam w końcu przerywając ciszę.
- Zaraz podjedzie samochód.
- Gdzie my  tak właściwie jedziemy? To bardzo głupie i nieodpowiedzialne, przecież normalnie bym na ciebie nawrzeszcz… - chłopak z szyderczym grymasem na ustach złapał mnie za ramię
- Przestań tyle gadać. Taksówka właśnie przyjechała – przerwał mi Harry.
Kiedy jechaliśmy po Londynie, przyglądałam się przez okno i doszłam do wniosku, że nocą jest jeszcze piękniejszy. Od tego wszystkiego zaczęło kręcić mi się w głowie, więc po prostu zamknęłam oczy.
***
Sama nie wiem kiedy znalazłam się w pokoju Harrego.
- Co się kurwa dzieje? – zapytałam się
- Chciałaś się wyluzować i poczuć się dobrze. Daj się ponieść chwili – uśmiechnął się do mnie – Jednym słowem oboje się upiliśmy.
Spojrzałam na niego i zaśmiałam się pod nosem, po czym ruszyłam w stronę łazienki. Dopiero tam, gdy przemyłam twarz zimną wodą dotarło do mnie jak pijana jestem.
- Oj, Amy, Amy, co robić? – mówiłam sama do siebie  - …nieważne, jesteś pijana, będzie co będzie.
Oparłam się o zimną, kafelkową ścianę i bezsilnie zjechałam plecami w dół. Głowę schowałam w dłoniach, przeczesałam włosy i wzięłam głęboki oddech. W jednym momencie nie czuję nic, a w następnym wszystko na raz. Chcę żeby wszystko się poukładało. Czemu ciągle Harry musi się pojawić i wszystko zepsuć? I czemu nie umiem mu ustąpić? Alkohol robi swoje, ale przecież słowo „nie” nie kosztuje wiele wysiłku. A co jeśli, ja coś do niego czuję? Nie, na pewno nie… Myśli w mojej głowie, nie dawały mi spokoju.
- Weź się w garść, Amy – znowu zaczęłam mówić sama do siebie – Wstań i sama przekonaj się, że nic do niego nie czujesz.
Muszę przestać zachowywać się jak jakaś wariatka, bo przecież nią nie jestem. To, że troszkę się zagubiłam nie oznacza, że zawsze tak będzie. Muszę sobie to wszystko poukładać i wiem, że dam radę. Jestem silna, mimo wszystko. Poradzę sobie.
Wstałam i szybkim ruchem otworzyłam drzwi.
- Nareszcie, już nie mogłem się doczekać – Harry przysunął mnie do ściany i zaczął całować po szyi.
Delikatnie jęknęłam i zamknęłam oczy. Oplotłam ręce wokół jego ramion, jeżdżąc palcami po jego plecach.
- Nie przestawaj – powiedziałam cicho.
Styles robił to co mówiłam, rozsuwając przy tym zamek od mojej sukienki. Ja w tym czasie rozpinałam jego koszulę. Moja sukienka, jak i jego ubrania zostały zrzucone na podłogę. Staliśmy w samej bieliźnie patrząc na siebie z… pewnego rodzaju pożądaniem w oczach. Chłopak pocałował mnie w usta i zaczęliśmy robić to szybko, namiętnie i zachłannie. Po chwili odsunął się i ruszył w stronę łóżka. Usiadłam mu na brzuchu, kiedy on zaczął zdejmować naszą bieliznę. Całowaliśmy się, coraz bardziej się do siebie zbliżając. Nasze ciała dotykały się, a my rozkoszowaliśmy się tą chwilą. W końcu Harry delikatnie we mnie wszedł, po czym przyspieszył swoje ruchy. Zaczęliśmy oddychać szybciej, w między czasie mamrotaliśmy coś pod nosem.
 Faktycznie miał rację, bo było mi dobrze. Alkohol sprawił, że nie sprzeciwiłam mu się, ani nie myślałam o konsekwencjach. Żyłam chwilą i wtedy niczego nie żałowałam.
- I co? – szepnął mi do ucha,
- Nie przestawajmy – zaśmiałam się, a on odgarnął mi włosy z twarzy.
Zaczęłam całować go po brzuchu zjeżdżając coraz niżej, później przekręciłam się, a on z znowu znalazł się nade mną. Uśmiechnął się, a ja przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam.
Kochaliśmy się jeszcze długi czas. Na koniec chłopak pocałował mnie w czoło i usnęliśmy wtuleni w siebie.
Obudziłam się z potwornym bólem głowy, przed 8 rano. Szybko podniosłam się z łóżka i dopiero wtedy dotarło do mnie co się między nami stało.
- Kurwa – szepnęłam sama do siebie.
Zaczęłam zbierać moje ubrania z podłogi i owinięta prześcieradłem pobiegłam na palcach do łazienki. W szybkim tempie założyłam moje wczorajsze ubrania, przemyłam szybko twarz i spojrzałam w swoje odbicie. Potargane włosy, sińce pod oczami i suche usta. Wyglądałam koszmarnie, ale czułam się jeszcze gorzej.
Przełknęłam ślinę i zacisnęłam pięści. Nie mam zamiaru się tu rozklejać. Wróciłam do sypialni, schowałam telefon do torebki i byłam gotowa do wyjścia. Spieszyłam się, gdyż nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie spotkał – a tym bardziej Louis. Nie potrafiłabym spojrzeć mu w oczy. Wychodząc zatrzymałam się i spojrzałam na Stylesa, spał, delikatnie uśmiechając się. Byłam zła, na siebie i na niego, że doprowadziliśmy się do takiego stanu i popełniliśmy taką głupotę. Najlepiej byłoby, gdyby rano nic nie pamiętał. Wyszłam po cichu i szybko zbiegłam po schodach, delikatnie zamykając drzwi wyjściowe. Na dworze uderzyło we mnie zimno, ale nie przejmowałam się tym. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Gdy znalazłam się w metrze, czułam na sobie wzrok innych. Co prawda, nie znajdowało się tam wiele osób, ale widziałam, że każdy zwrócił na mnie uwagę. Nie dziwię im się, gdyż wyglądałam jak ostatni śmieć. Rozmazany makijaż, rozwalona fryzura, podarte rajstopy, sukienka, żadnego okrycia wierzchniego i opuchnięte oczy. Gdy wreszcie byłam na miejscu. Zdjęłam buty i od razu pobiegłam do mojego pokoju. Nie wiedziałam, gdzie jest
Chris, czy Alex nocowała w domu, czy może jest z nią Zayn, a może to ona poszła do niego. Nie chciałam tego sprawdzać. Nie chciałam zbędnych pytań, nie chcę, żeby inni się o tym dowiedzieli. Prawda jest taka, że teraz po wszystkim, gdy nie jestem już pijana, wiem jedno – żałuję, że to się stało. Czuję się z tym źle i wiem, że teraz wszystko skomplikuje się jeszcze bardziej. Trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny i mam tego świadomość, ale w tym momencie kompletnie nie wiem co zrobić. Potrzebuję czasu by to przemyśleć, poukładać… By wszystko było dobrze.






Po pierwsze chciałybyśmy was bardzo przeprosić. Naprawdę głupio nam, że musieliście czekać, na rozdział aż 3 miesiące. Mamy nadzieję, że mimo wszystko nam wybaczycie i wrócicie do czytania life is a trap, postaramy się was nie zawieść. Mamy jednak jakieś tam wytłumaczenie, gdyż jesteśmy teraz w liceum i nauka jest dla nas dość ważna, w tygodniu nie mamy czasu na odpoczynek, czy sen, a co dopiero pisanie rozdziałów, w weekendy niestety też czasu brakuje, ponieważ chcemy odpocząć, często są jakieś imprezy itp, oprócz tego mamy swoje życie prywatne i również pewne problemy, więc bardzo nam wybaczcie. Postaramy się dodawać rozdziały jak najszybciej to możliwe, bo powoli, powoli, zbliżamy się do końca. Chciałybyśmy więc, życzyć wam wszystkiego dobrego i zapraszamy do czytania, oraz prosimy o wyrozumiałość x - Amy




sobota, 7 września 2013

Rozdział 9

muzyka


Alex 




Uświadamiając sobie, że Zayn wybrał mnie jestem po części szczęśliwa, świadomość, że jestem dla niego najważniejsza i że to mnie kocha najbardziej wywołuje uczucie ciepła w środku. Lubię spędzać z nim czas, daje mi totalną swobodę bycia sobą, chociaż czasami chce być dla mnie ojcem, ale  wiem, że to tylko dlatego, że chce zapewnić mi bezpieczeństwo, opiekę, chce żebym była szczęśliwa, ale on nie może przeżyć za mnie życia, to ja podejmuję decyzje, popełniam błędy i uczę się na nich, dorastam. On nie może mnie przed wszystkim uchronić, ale wiem, że chce i za to bardzo go kocham.

*** 

Sobota to dzień, który mam ochotę cały spędzić na kanapie w dresach oglądając jakieś filmy i rozmawiając z moim przyjacielem. Popijając poranną kawę patrzyłam jak mój synek siedzi na podłodze i bawi się swoimi zabawkami. Jest bardzo podobny do swojego taty, ma jego piękne brązowe oczy i ten sam uśmiech. Rozmyślenia przerwała mi Amy, która usiadła naprzeciwko mnie wlewając sobie kawę.
- Ma takim sam uśmiech jak  Zayn, dziwne nie? – blondynka przyglądała mi się uważnie.
- Co? Nie, wydaje ci się.  – odpowiedziałam unikając jej wzroku i poprawiając nerwowo grzywkę.
- I jeszcze te oczy, taki sam odcień. – skwitowała. – Czy ona czyta mi w myślach? – zapytałam sama siebie z rozdrażnieniem.
- Amy, przestań. – powiedziałam ciut za głośno.
Moja współlokatorka podniosła pytająco brwi a ja opuściłam głowę na blat i zakryłam dłońmi.
- Alex? Ej, Alex, co jest? – westchnęłam głośno.
- Zayn jest ojcem Chrisa. – powiedziałam prawie niesłyszalnie.
- W końcu usłyszałam to od ciebie. – spojrzałam na nią nie rozumiejąc o co jej chodzi. – Proszę cię, Alex, Chris jest bardzo podobny do Zayna, widzę jak patrzysz na nich kiedy razem się bawią, kiedy Malik się nim opiekuje, spędzam z tobą tyle czasu, że trudno nie zauważyć. Nie rozumiem jednego, dlaczego nie powiedziałaś Zaynowi prawdy, przecież on z taką miłością patrzy na małego, opiekuje się nim, zapewnia mu wszystko i kocha go.
- Nie chciałam niszczyć mu życia, on był z Perrie, jest też bardzo popularny, Amy on jest w One Direction jak ty to sobie wyobrażasz?
- Okłamujesz go, przyjaciele tak nie postępują.
- Nie mam innego wyboru.
- Masz i dobrze o tym wiesz.
- Amy, proszę cię nie mów mu tego.
- Sama nie wiem, powinien znać prawdę.
- Proszę.
- Dobrze, nie powiem mu dlatego, że to tak naprawdę nie moja sprawa i nie chcę zniszczyć waszej przyjaźni. Ale ty to zrób. – wstała i wzięła swoją torbę z kanapy. – Lecę, przed przedstawieniem mamy jeszcze więcej prób.
- Ok, powodzenia.
Roberts jest jedyną osobą, która poznała prawdę, czuję się z tym dobrze, że w końcu mogłam wyrzucić to z siebie. Mam tylko nadzieję, że Zayn się o tym nie dowie, to by zniszczyło wszystko, Malik nie wybaczyłby mi a ja Amy, Zayn jest dla mnie najważniejszy, jest chyba ważniejszy od mojego syna, kocham bezgranicznie Chrisa, ale Malik jest całym moim życiem, gdyby nie on nie byłoby mnie, nie byłoby Chrisa, nie istniałabym i nie kochała. On nadaje mojemu życiu sens, jest moim oparciem, moją rodziną, moim szczęściem. To on sprawia, że się uśmiecham, oddycham, żyję. Czas spędzony z nim to najlepsze chwile w moim życiu. Uwielbiam go. Chyba nigdy jeszcze nikogo tak nie kochałam. Jest piękny, jego czekoladowe tęczówki, długie rzęsy, czarne, idealne, miękkie w dotyku, postawione włosy, lekki zarost
, cudowny, szczery, chłopięcy uśmiech, który mówi wszystko, idealna sylwetka i tatuaże. Ale nie chodzi tylko o jego wygląd zewnętrzny. Zayn jest kochającym, odpowiedzialnym, opiekuńczym chłopakiem. Jest młody ale to nie zmienia faktu, że czasami zachowuje się jak mój ojciec, czym bardzo mnie wkurza. Usiłuje mi narzucić swoje zdanie i chce żebym robiła co mi każe, traktuje mnie jak dziecko, ale wiem, że robi to z miłości, z potrzeby zapewnienia mi, nam, bezpieczeństwa. Bardzo się o mnie troszczy i zapewnia mi wszystko, dla niego nie ma rzeczy niemożliwych, jeśli coś chce dostanę to. On chce spełniać wszystkie moje marzenia, nie rozumie tylko, że do niektórych z nich muszę dojść determinacją i ciężką pracą, nie chcę mieć wszystko podawane na tacy. Ja i mój przyjaciel często się kłócimy, wynika to z tego, że obydwoje mamy bardzo trudne charaktery, jesteśmy uparci, nie przyznajemy się do błędów. Jesteśmy również takimi osobami, które nie potrafią przepraszać i dziękować. Często wytykamy sobie jakieś wady, nie rozumiejąc, że tak naprawdę jesteśmy tacy sami. Pomimo tego wszystkiego, bardzo go kocham i obiecałam sobie, że nigdy go nie stracę, zawsze będę o niego walczyć, do końca, jest dla mnie kimś zbyt ważnym żeby tak po prostu odpuścić.


*** 


Siedząc z Chrisem przy fontannie w centrum handlowym czekam aż Zayn się zjawi. Dzisiejsze popołudnie mamy zamiar spędzić na zakupach, tak dawno tego nie robiłamm.
- Zayn. – usłyszałam uradowany głos mojego synka i odruchowo podniosłam wzrok. Malik szedł w naszą stronę uśmiechając się przy tym, miał na sobie czarne rurki, w tym samym kolorze bluzę przez głowę z żółtym nadrukiem „Nirvana” oraz również żółty full cap.
- Hej. – przywitał się całując mnie w policzek mój przyjaciel.  – Zakupy? – zapytał po chwili. Z moich ust wydobył się cichy pisk ekscytacji. Zayn popychając wózek z Chrisem szedł obok mnie.
- Jak się czujesz? – zapytałam, patrząc dokładnie w jego oczy.
- Wszystko w porządku jeśli o to ci chodzi. – odparł dość bezceremonialnie. Odwróciłam głowę. – Wszystko jest dobrze, Alex. – Malik złapał mnie w pasie.  – Jest dobrze, czuję się dobrze, przy tobie zawsze się tak czuję. – Obdarzył mnie jednym ze swoich najcudowniejszych uśmiechów, który rzadko kto miał okazje widzieć.
Chodziliśmy po sklepach, przymierzaliśmy i kupowaliśmy różne rzeczy. Rozmawialiśmy, bardzo dużo. Przed nim potrafię się otworzyć, powiedzieć dosłownie wszystko. W końcu zmęczeni usiedliśmy w małej kawiarni w tej o to galerii. To przytulne miejsce, ściany są w odcieniach beżu a meble i wykończenia czekoladowe. Zamówiliśmy zamówienie i czekaliśmy na naszą kelnerkę.
- O, kurwa. – zaklął pod nosem Zayn.
Spojrzałam na niego pytająco.
- Widzisz tego chłopaka prawie naprzeciwko nas? – zaczął wyjaśniać.
- To brat Perrie.
- No właśnie.
Do naszego stolika podeszła kelnerka z naszym zamówieniem przy tym nas zasłaniając gdyż w tym samym czasie wstał brat Edwards. Kelnerka odeszła od nas a on skierował się w stronę wyjścia i wtedy nas zauważył.
- Zayn.
- Jonnie.
- Clark.
- Edwards.
- Jakiś problem? – zapytał spokojnie Zayn.
- Tak, problem to ja mam z tobą. – odparł chłopak zaciskając dłonie w pięści.
- Nie rozumiem.
- Nie rozumiesz, Malik? Nie rozumiesz? – zaczął z niego kpić. – Co ty kurwa w ogóle sobie wyobrażasz?
- Nie przeklinaj przy dziecku. – syknął mój przyjaciel, co wywołało śmiech Jonnie’go.
- A no tak ty jeszcze niańczysz tego bachora. Zostawiłeś moją piękną, utalentowaną siostrę dla kogoś takiego. – wskazał na mnie i kontynuował. – Kogoś tak przeciętnego, nic nie znaczącego i jeszcze z dzieckiem.
- Wiesz gdzie mam twoją opinie? Głęboko w dupie. No właśnie. – Zayn wstał i pochylił się nad nim. – A teraz wypierdalaj. – szepnął.
Jonnie stał nie wzruszony i chyba nie miał zamiaru wyjść. Mój przyjaciel skrzyżował ręce na piersi, powoli zaczynał się denerwować i niecierpliwić.
- Nie wypowiedziałem się dość jasno? – Malik zadał retoryczne pytanie. – Albo wyjdziesz sam albo ktoś ci  w tym pomoże.
- Jestem Jonnie Edwards, nie możesz mnie stąd wyrzucić.
- A ja jestem Zayn Malik, chcesz się przekonać? – brunet podniósł brwi i uśmiechnął się kpiąco, wiedział o
swojej wygranej.
Brat Perrie spojrzał ostatni raz na nas i wyszedł bez słowa. Zayn opadł na kanapę obok mnie. Napełnił płuca powietrzem i spojrzał na mnie. Dotknął delikatnie mojej dłoni, która spoczywała na moim kolanie.
- Alex, nie przejmuj się tym.
- Ale… - usiłowałam mu przeszkodzić.
-  Jesteś wspaniała, on nic o tobie nie wie, nie może cię oceniać, jest zwykłym dupkiem, nie przejmuj się tym.
- Nie przejmuję się. – w końcu dopuścił mnie do głosu.
Patrzył na mnie uważnie a na jego ustach powoli pojawiał się uśmiech. Usidłam na kanapie po turecku przodem do niego. Pogładziłam go po policzku.
- Pozwól, że teraz ja coś powiem.  – przytaknął mi głową. – Zawsze to ty dziękujesz mi za wszystko, za to że jestem, że sprawiam że się uśmiechasz, mówisz jaka jestem wspaniała i że to ja uratowałam ciebie. Chyba czas na moją kolej, bo ty Zayn chyba nie zdajesz sobie sprawy jaki ważny jesteś dla mnie. Zayn, ty jesteś moim całym światem, naprawdę, chociaż czasami nie uważasz siebie za tak dobrą i cudowną osobę ale właśnie taki jesteś. Myślisz, że dlaczego masz tyle fanek, które oddałyby za ciebie życie? Dzięki tobie jestem tu gdzie jestem, żyję, pracuję, normalnie funkcjonuję. Bez ciebie nie dałabym rady. Bez ciebie nie miałabym Chrisa, musiałabym go oddać bo nie potrafiłabym zapewnić mu opieki, bezpieczeństwa, wyżywienia, a przecież wiesz jak bardzo go kocham. Za każdym razem jak cię widzę uśmiecham się, wnosisz tyle szczęścia do mojego życia. Spełniasz moje marzenia i zawsze jesteś blisko. Mogę powiedzieć ci wszystko, wiem że zawsze mnie zrozumiesz i będziesz starał się mi pomóc. Będziesz się ze mną śmiał i płakał.  Wystarczy mi twoja obecność, nie musimy nic robić, nic mówić, wystarczy że jesteś a ja czuję się dobrze. Czuję się sobą. Czuję, że dla kogoś jestem ważna, że jest ktoś kto się o mnie martwi, czuwa nade mną i opiekuje się mną.  Wiem, że nigdy nie będę mogła ci się odwdzięczyć bo to jest po prostu nie
możliwe. Uwielbiam na ciebie patrzeć, wsłuchiwać się w rytm twojego serca i wdychać twoje perfumy. Zayn, dziękuje ci że jesteś, że mam możliwość przebywać z tobą. Wiem, że czasami zachowuje się źle, jestem wredna, marudna, opryskliwa, nie robię tego ci mi karzesz, ale to naprawdę nie ze złości, taka już jestem. Dobrze wiesz, że mam trudny charakter. Bardzo ci dziękuje, że pomimo wszystko dalej jesteś przy mnie, nie odwracasz się ode mnie. Jesteś dla mnie najważniejszy. Kocham cię. Tylko proszę obiecaj, że nigdy się ode mnie nie odwrócisz i zawsze będę dla ciebie kimś ważnym.
- Obiecuję. – wyszeptał i pocałował mnie w czoło. – Zawsze razem. – powiedział do mojego synka i wyciągnął w jego stronę mały palec, Chris zrobił to samo. Złożyli dziecinną przysięgę na małe palce.







*** 


Uśpiłam Chrisa i siedziałam u nas w salonie popijając herbatę i relaksując się przed telewizją.  Dwadzieścia minut temu wróciła Amy i właśnie brała prysznic. Po krótkim czasie z łazienki wyszła moja współlokatora ubrana w bokserki i luźną koszulkę, jej włosy były jeszcze mokre od prysznica. Usiadła na kanapie naprzeciwko mnie. Obdarzyła mnie szerokim uśmiechem.
- Jak to się w ogóle stało? – wydusiła z siebie w końcu, chyba to pytanie dręczyło ją od rana.
- Byliśmy na imprezie, po niej wróciliśmy do mnie, byliśmy naprawdę pijani. Zayn jest bardzo pociągającym mężczyzną. Kiedy zdejmowałam buty zachwiałam się, on mnie złapał, kiedy stał nade mną zaczęliśmy się całować, cały czas się śmieliśmy, wiedzieliśmy, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, przespaliśmy się ze sobą. Nie zabezpieczyliśmy się. Rano obudziłam się pierwsza, założyłam mu bokserki, nie chciałam żeby pamiętał to wszystko i tak właśnie się stało. Miałam w tym samym czasie chłopaka i to jemu powiedziałam, że jestem w ciąży, że jest ojcem Chrisa. On po prostu uciekł, powiedział, że to nie dla niego. Zayn cały czas był przy mnie i mi pomagał.
- Alex, ty naprawdę musisz mu powiedzieć prawdę. – blondynka patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- To nie jest proste. Co jeśli on nie będzie chciał mnie znać po tym wszystkim? Nie chcę go stracić, jest dla mnie zbyt ważny.
- Rozumiem, ale kłamstwo do niczego nie prowadzi, pogarsza tylko wszystko.
- Daj mi czas.
- Powiesz mu?
- Nie wiem, zobaczę.


*** 


Nie mogę powiedzieć mu prawdy, to przekreśli wszystko. Amy tego nie rozumie, nie rozumie jak ważny on jest dla mnie. Jest całym moim światem. Jak w jednej chwili mam stracić ten świat? Wiem, że go krzywdzę, ale to jest najlepsze rozwiązanie. Myślałam nad tym naprawdę dużo, kłamstwo to jedyny sposób żeby nie
stracić dwóch najważniejszych osób w moim życiu. Przepraszam ale muszę tak postępować. Nie wyobrażam sobie życia bez niego, chociaż wiem że będę musiała się z tym zmierzyć. Wiem, że pewnego dnia on będzie musiał się dowiedzieć i wtedy go stracę. Wtedy ostatni raz powiem:
- Kocham cię, Zayn. Żegnaj.
Zniknę, to będzie mnie dużo kosztować. Teraz nie jestem na to gotowa, boję się. Bo kto by nie bał się stracić sens swojego życia?



Mamy nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Jeśli coś was interesuje - zadawajcie nam pytania. Liczymy na wasze komentarze i różnorodne opinie.
Po tym blogu, planujemy założyć kolejne opowiadanie, którego zwiastun możecie obejrzeć tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=qgDGhKuQVBs&feature=youtu.be - w opisie znajduje się fabuła.
Mamy też nadzieję, że was zaciekawiłyśmy i będziecie go czytać.
Pozdrawiamy, życzymy miłej niedzieli i pamiętajcie: z każdym dniem bliżej do wakacji :) - Amy&Alex

sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 8


Zayn



Czasami kiedy jestem sam, a natłok myśli nie daje mi spać, lubię usiąść na parapecie, palić przy tym
papierosa i po prostu patrzeć w niebo, tak jak teraz. Zastanawiam się nad wieloma sprawami, ostatnio nie daje mi spokoju zazdrość Perrie i jej głupie podteksty, jej chęć zatrzymania mnie przy sobie na siłę mnie nie zadowala. Nie zrezygnuje z Alex, tak naprawdę ona jest dla mnie wszystkim, tylko ona potrafi w jednej w chwili wywołać na mojej twarzy uśmiech a w drugiej potraktować z otwartej dłoni. Tylko jej mogę wszystko powiedzieć, wiem że zawsze mnie zrozumie. Potrafi postawić mnie do pionu i twardo wytłumaczyć, że się mylę. Za każdym razem uświadamia mi jakim jestem szczęściarzem.  Kocham patrzeć jak się śmieje, wtedy jej oczy błyszczą i widzę w nich małe iskierki. Jest jeszcze Perrie, która, nie daje mi tyle szczęścia co Alex, nie powtarza mi że najważniejsze to być sobą i walczyć o swoje. To prawda, czuje się przy niej dobrze, ale rzadko rozmawiamy, a teraz nawet nie śpimy ze sobą. Wstałem z parapetu i skierowałem się w stronę łazienki, wszedłem pod prysznic i odkręciłem ciepłą wodę, to zawsze działa na mnie kojąco. Wytarłem moje mokre ciało, założyłem czyste bokserki i szare spodnie dresowe, które opadły nisko na moich biodrach. Przeczesałem ręką moje wilgotne włosy i wszedłem do kuchni, gdzie zrobiłem sobie kawę. Kiedy siedziałem w ciszy na blacie wypijając ciepły napój, bo kuchni weszła Edwards. Nie witając się ze mną podeszła do czajnika by wstawić sobie wodę na herbatę, kiedy to zrobiła odwróciła się w moją stronę i przyjrzała mi się uważnie. Wzięła głęboki oddech i spojrzała w moje oczy.
- Nie jestem zabawką. – wysyczała, podniosłem brwi nie wiedząc o co jej chodzi. – Tak, Zayn, nie jestem drugim pieprzonym wyborem! Chcę być tą jedyną, to ja powinnam tylko liczyć się w twoim życiu. 
- Do czego zmierzasz?
- Ona czy ja? Wybieraj. – skrzyżowała ręce na piersi.  
- Mam wybierać pomiędzy tobą a Alex? 
- Tak.
- Wybór będzie dość prosty.
- Też tak myślałam.
- Alex.
- Co? – jej oczy powiększyły się a dłonie zaczęły drżeć.
- To dość proste Perrie, Alex nigdy, rozumiesz nigdy nie kazałaby mi wybierać, jest dla mnie najważniejsza więc…  - wzruszyłem ramionami i napiłem się kawy.
- Jesteś pierdolonym skurwysynem, Malik.
- Nie ja po prostu mówię co myślę, a przecież prawda boli, skarbie.
- Dzisiaj zabiorę stąd wszystkie moje rzeczy.
- Nie będę ci przeszkadzał. – zeskoczyłem z blatu, odłożyłem kupek do zlewu i wróciłem do mojej sypialni. Nie wiedziałem, że rozstanie z Edwards będzie takie, lekkie, proste, bez emocji. Nawet nie czuję pustki, nie byłem do niej przywiązany, byłem po prostu z nią. Nie wiem, może powinien czuć się z tym źle, że to wszystko od tak po mnie spływa. Ale czuję, że właśnie dostałem drugą szanse i muszę ją wykorzystać. Założyłem czarne rurki, biały T-shirt i brązową kurtkę skórzaną. Włożyłem portfel do tylnej kieszeni spodni,
fajki do drugiej, złapałem telefon, kluczyki do samochodu i skierowałem się w stronę wyjścia.
- Kluczę odbiorę później. – krzyknąłem wychodząc i zatrzasnąłem drzwi.
Od razu na dworze, wyjąłem jednego papierosa, włożyłem do ust, podpaliłem i mocno się zaciągnąłem. Otworzyłem moje czarne porsche i odjechałem w stronę mieszkania Alex. Zapukałem do drzwi i czekałem aż mi otworzy.
- Cześć, Zayn. – powiedziała radośnie współlokatorka mojej przyjaciółki.
- Hej, Amy, jest Alex?
- Jeszcze nie wróciła z pracy, ale wejdź. – zaprosiła mnie gestem ręki. – W sumie to dobrze, że jesteś, bo powinnam już wychodzić a siedzę z Chrisem i… - przerwałem jej.
- Idź, nie ma problemu, zajmę się nim.
Weszliśmy do salonu gdzie na podłodze siedział synek Clark, podszedłem do niego pocałowałem w czubek głowy i usiadłem obok po turecku. Patrzyłem jak Roberts chodzi po pokojach i zbiera swoje rzeczy do wielkiej torby, wyjęła jeszcze butelkę wody z lodówki, wrzuciła ją na wierzch torby, którą przerzuciła przez ramię.
- Wszystko w porządku, Zayn? – zapytała jeszcze stojąc przy drzwiach.
- Tak, po prostu, rozstaliśmy się z Perrie.
- Jak to? – dziewczyna otworzyła szeroko oczy.
- Kazała mi wybierać pomiędzy nią a Alex, wybór był prosty.
- Alex. – blondynka spojrzała mi prosto w oczy.
Chciałem jeszcze coś powiedzieć ale do mieszkania weszła Clark.
- Hej Amy, przepraszam za spóźnienie. – powiedziała skruszona.
- Nic nie szkodzi, będę już lecieć.  – pocałowała swoją współlokatorkę w policzek i wyszła.
- O, cześć Zayn, nie zauważyłam cię. – powiedziała radośnie Alex i pocałowała mnie w czoło.
- Jak w pracy?
- Dobrze, fotografowałam taką parę staruszków, byli tacy uroczy, są już małżeństwem czterdzieści lat i dalej tak mocno się kochają… - przestałem już słuchać Alex, tylko patrzyłem z jaką radością, optymizmem, miłością opowiada o tym. Clark jest osobą, która szybko się wzrusza i rozczula nad różnymi sprawami,  jest wtedy taka słodka.
- Zayn, słuchasz mnie? – stanęła nade mną opierając ręce na biodrach.
- Przepraszam, zamyśliłem się.
- Nad czym?
- Nad tobą.
Otworzyła szerzej oczy i uśmiechnęła się czulę, wyglądała jak małe dziecko, wyglądała jak ona.
- Rozstałem się z Perrie. – wypaliłem nagle.  
Moja przyjaciółka zaczęła mi się przyglądać, nic nie mówiła, więc postanowiłem kontynuować.
- Od jakiegoś czasu psuło się po miedzy nami, a dzisiaj rano kazała mi wybierać, ona czy ty, wybór był dość jasny, ty jesteś dla mnie najważniejsza i nigdy nie kazałabyś mi wybierać.    
Szaro włosa patrzyła na mnie uważnie dalej milcząc. Spojrzałem w jej niebieski oczy i zauważyłem w nich malutkie iskierki, nie wiem czy były one wywołane chęcią powstrzymania łez czy radością, ale cieszyłem się, że je widzę.
- Alex powiedz coś. – patrzyłem wyczekująco. – Alex. Alexis.
Rzuciła się na mnie, popychając mnie, że znalazłem się w pozycji leżącej a ona była przytulona do mojego torsu.
- Bardzo cię kocham, Zayn. – wyszeptała.
- Ja też cię bardzo kocham. – pogłaskałem ją po włosach i usłyszałem jej cichy płacz. – Alex, dlaczego płaczesz? – cisza. – Alex? Co się dzieję?
- Bo ja nie chcę żebyś cierpiał, przeze mnie. – pociągnęła nosem.
- Co? – byłem zdezorientowany.
- Bo przeze mnie się z nią rozstałeś. – wtuliła się jeszcze bardziej we mnie i zakryła twarz włosami.
- To nie przez ciebie, głuptasie. To oczywiste, że wybrałem ciebie, bo to ty jesteś dla mnie najważniejsza i ciebie kocham najbardziej. Pozwalasz mi być sobą i uświadamiasz jak ważne to jest. Dajesz taką pozytywną energię i zarażasz uśmiechem. Tobie mogę powiedzieć wszystko i wiem, że zawszę mnie zrozumiesz. Umiesz mnie pocieszyć ale również skarcić. Alex, bez ciebie nie było by mnie. Jesteś moim maleństwem, moim oczkiem w głowie.
Clark wybuchła płaczem. Podniosłem się wracając do pozycji siedzącej cały czas trzymając ją na kolanach i przytulając od siebie. Pocałowałem ją w czoło i głaskałem po włosach.
- Nie płacz, cii. Nie lubię kiedy jesteś smutna. – podniosła załzawione oczy na mnie.
- Nigdy mnie nie zostawisz? – zapytała.
- Nigdy.
- Chodź bym nie wiem co zrobiła lub powiedziała.
- Nigdy. – uśmiechnęła się. – Nie mógłbym zostawić sensu mojego życia. Alex kiedy się poznaliśmy to ty uratowałaś mnie, nie ja ciebie.
Moja przyjaciółka jeszcze raz wtuliła się we mnie i pocałowała mój tors.
- Dziękuję. – wyszeptała.

***


Szedłem za Alex, która popychała koszyk w supermarkecie, trzymając Chrisa na rękach. Lubię chodzić z Clark na zakupy, czuję się wtedy taki normalny. Moja przyjaciółka co chwilę wrzucała jakieś produkty spożywcze do koszyka.
- Co byś zjadł na kolację? – odwróciła się w moją stronę z promiennym uśmiechem.
- Tosty. – odpowiedziałem również się uśmiechając.
- To idź po ser, jest na końcu tej alejki. – wskazała na prawo. – A ja pójdę, po chleb tostowy. – po chwili zniknęła za rogiem.
Szedłem alejką napotykając zdziwione spojrzenia innych klientów, aż w końcu znalazłem ser. Wziąłem go i postanowiłem poszukać Alex. Znalazłem ją po paru minutach, stała przed półką z chlebem tostowym ale była dla niej za wysoka by mogła go sięgnąć. Kiedy już miałem do niej podejść i jej pomóc, stanął przy niej wysoki chłopak, dobrze ubrany z kasztanowymi włosami, które były w nieładzie i sięgnął jej chleb z półki. Moja przyjaciółka spojrzała na niego ze szczerym uśmiechem i zaczęła mu dziękować. Koleś stał zbyt blisko niej i patrzył się na nią zbyt natarczywie. Skierowałem się w ich stronę.
- Tu jesteś, Alex, szukałem cię. – powiedziałem nie patrząc na chłopaka.
- Ty jesteś, Zayn Malik. – odparł zszokowany.
- Jak widać. – powiedziałem sucho i spojrzałem na Alex. Wyglądała na urzeczoną wyglądem chłopaka. - Powinniśmy się zbierać. – powiedziałem ciut za głośno.
- Dam ci mój numer, możemy się kiedyś umówić. – odparł ten koleś, przygryzając wargę i patrząc na Alex.
- Chyba nie będzie jej potrzebny. – wysyczałem i pociągnąłem moją przyjaciółkę za sobą.
Stojąc przy kasie nie odzywaliśmy się do siebie. Wróciliśmy o domu milcząc, Alex zrobiła kolacje a ja przez ten czas uśpiłem Chrisa.
- Jesteś zła? – zapytałem podczas posiłku.
- Czy jestem zła? Jestem wściekła Zayn, co to miało być?  
- Ja po prostu… - zająkałem się a Alex spiorunowała mnie wzrokiem.


***


- Dalej jesteś zła? – zapytałem wchodząc od sypialni Alex, dziewczyna leżała już w łóżku. – Mam iść czy zostać?
- Dalej jestem zła, ale chcę żebyś został.
 Ściągnąłem spodnie, skarpetki i koszulkę i położyłem się obok Clark przytulając ją do siebie.
- Ja po postu nie chcę cię stracić. – wyszeptałem w jej włosy.
- Nie stracisz. – odwróciła się w moją stronę.  














dopiero wróciłam, jestem strasznie zmęczona, weszłam na komputer tylko po to żeby wstawić rozdział jak obiecałam, od razu przepraszam jeśli nie spodoba wam się piosenka, którą wybrałam albo uznacie, że nie pasuje do tego rozdziału, nie potrafię tego robić, zawsze zajmuję się tym amy, mam nadzieje, że spodoba wam się rozdział z perspektywy zayn'a i zobaczę pod nim sporą liczbę komentarzy, jak zawsze możecie zadawać pytania nam jak i bohaterom, ale pamiętajcie, nie odpowiadamy na bezpośrednie pytania typu: Czy alex będzie z zayn'em? itp. w komentarzach napiszcie co sądzicie o tej całej sytuacji, czy zayn dobrze zrobił wybierając alex? czy perrie postąpiła słusznie każąc mu wybierać? czy alex dowiedziawszy się, że to ona jest najważniejsza dla swojego przyjaciela, powie mu w końcu prawdę o chrisie?
zostawiam was z rozdziałem a ja idę spać, dobranoc ♥ - Alex 

wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 7

muzyka

Amy.

- Musimy porozmawiać – Styles zbliżył się do mnie.
Po raz pierwszy widziałam, że jest naprawdę poważny. Na jego ustach nie malował się sarkastyczny uśmiech, a w oczach widziałam pewnego rodzaju strach.
- O co chodzi? – ruszyłam w stronę mojego pokoju, zostawiając Alex z Zaynem i Chrisem.
- To nie ma sensu.
- Co? – spojrzałam się na niego zdziwiona.
- Zostańmy przyjaciółmi. Prawdziwymi. Jesteś dla mnie ważna… - zawahał się – Czasem zachowuję się źle, jestem chamski, wredny i ironiczny. Zdaję sobie sprawę, że takie zachowanie doprowadza cię do szału, ale staram się być dla ciebie miły. Nie ma sensu się kłócić, zważając na to co było kiedyś między nami. Po co to tracić? Rozmawiajmy normalnie, bez kłótni, ufajmy sobie. Na tym tak naprawdę mi zależy i mam już dość starania się o to, więc robię wyjątek i mówię o moich uczuciach. Doceń to.
- Czasem niektóre rzeczy trudno zapomnieć.
- Wiem, ale każdy popełnia błędy – ja, ale ty również. Jednak przez to co wydarzyło się kiedyś, co jest już nic nieznaczącą przeszłością, musimy komplikować sobie teraźniejszość? To przecież ona się liczy, ona jest ważna.
- Może i tak, ale co ja mam zrobić? Zapomnieć o tym wszystkim? Udawać, że się nie wydarzyło? Tak się nie da.
Spojrzałam mu prosto w oczy, po czym odwróciłam głowę. Mam już dość ciągłych problemów związanych z tym chłopakiem. To robi się już męczące, a nie po to przyjechałam do Londynu.
- Zacząć wszystko od nowa. Mając we mnie przyjaciela, a nie wroga. Na pewno wtedy więcej zyskasz.
- Mam już dość tracenia przez ciebie nerwów. Możemy spróbować. Czysto przyjacielska relacja.
- Tak – zauważyłam, że kąciki jego ust delikatnie uniosły się ku górze.
- Nie chcę być nie miła, ale trochę się spieszę. Niedługo mam zajęcia – zdjęłam z krzesła sportową torbę, do której miałam zamiar spakować resztę rzeczy.
- Okej. Zobaczymy się później?
- Idę z Louisem do Starbucks, na kawę, a później gdzieś się przejść. Przyjedź z nim.
- Mhm – powiedział cicho i wyszedł zostawiając mnie z Alex i Zaynem.
Mulat chyba będzie miał mały problem, gdyż Harry bez zastanowienia ruszył z piskiem opon do domu. Westchnęłam pod nosem, zamykając spakowaną torbę. Czasem nie rozumiem jego zachowania. Harry to naprawdę dziwny człowiek, ale niestety choćbym nie wiadomo jak próbowała, to nie sprawię, że zniknie z mojego życia. Tak już najwidoczniej musiało być. Od naszego niefortunnego pocałunku minęło już sporo czasu, przemyślałam sobie wszystko i sądzę, że dam radę utrzymywać z nim ustalony kontakt. Po prostu muszę przestać myśleć o przeszłości. Mimo wszystko nadal będę traktować go z dystansem i chyba nigdy nie będę potrafiła zaufać mu w 100 procentach. Tak już jest, jeżeli się na kimś zawiodłeś, to nigdy już nie będzie tak samo. Rysa w twoim sercu zostanie i nic tego nie zmieni.

***
Podczas kolejnego, ciężkiego treningu moje nogi powoli odmawiały mi posłuszeństwa, jednak nie poddałam się. Skupiłam się na muzyce starając się dać z siebie jak najwięcej. Tańcząc przyglądałam się sobie w lustrze. Nie lubiłam swojego odbicia. Nigdy nie potrafiłam znaleźć w sobie czegoś wyjątkowego. Brak akceptacji samej siebie często mnie przytłacza, jednak staram się nie przywiązywać do tego, aż tak dużej wagi. Czasem jednak jest to bardzo trudne.
- 10 minut przerwy – nasz nauczyciel wyłączył muzykę i wyszedł z sali.
Usiadłam wraz z Mazzem i Danielle pod ścianą i wyjęłam z mojej torby butelkę wody.
- Za jakiś czas będziemy wystawiać tu przedstawienie. Chcesz wziąć udział? – zapytała się mnie Peazer.
- Jasne – uśmiechnęłam się do niej.
To byłby mój pierwszy publiczny występ, a na dodatek sposób by trochę zarobić. Mam tylko nadzieję, że stres nie zjadłby mojej szansy. Byłabym wtedy wściekła na samą siebie.
- A tak w ogóle, to co dzisiaj robisz? – zapytał się mnie Mazzi.
- Wychodzę z Louisem na spacer i chyba Harry też ma z nami być.
Chłopak delikatnie uśmiechnął się do mnie i odkręcił swoją butelkę z wodą.
- Co cię z nimi łączy, Amy? – ciszę przerwała ciemna blondynka.
- Spotykam się z Louisem, jest miły i dobrze się dogadujemy – szybko podsumowałam – A jeśli chodzi o Harrego to… tak naprawdę codziennie łączy nas coś innego. Ten chłopak naprawdę potrafi wyprowadzić mnie z równowagi, ale można powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółmi.
Chwilę później przerwa dobiegła końca, a ja wstałam i bez słowa ruszyłam na moje miejsce.
Kiedy nasze zajęcia się skończyły, wyjęłam z torby mój telefon i przeczytałam wiadomość jaką dostałam. Była od Perrie, która miała do mnie jakąś ważną sprawę i chciała jak najszybciej się ze mną spotkać. Odpisałam jej gdzie jestem, a ona po chwili odpowiedziała, że zaraz po mnie przyjedzie. Byłam bardzo zdziwiona, ponieważ nie utrzymywałam z nią prawie w ogóle kontaktu, nawet nie pamiętałam skąd mamy swoje numery. Poza tym byłam już zmęczona i nie chciało mi się z nią spotykać. Wolałabym wrócić do domu i przygotować do spotkania z Louisem… lub Harrym.
W tym samym momencie Edwards podjechała małym, czerwonym samochodem.
- Nie wiedziałam, że masz prawo jazdy –podeszłam do niej.
- Od niedawna – zaśmiała się – Podwiozę cię do domu i przy okazji porozmawiamy.
Weszłam do środka i usiadłam obok niej. Nie wiedziałam czego może ode mnie chcieć.
- A więc, o czym chcesz porozmawiać? – spojrzałam się.
- O Alex i Zaynie – ścisnęła mocniej kierownicę patrząc prosto przed siebie.
- Czyli? Bo zbytnio nie rozumiem.
- Amy, powiedz mi jak oni się zachowują gdy jesteście u Alex? Chcę wiedzieć wszystko. Jestem jego dziewczyną, ale on na pierwszym miejscu stawia Alex. Tylko ona i ona. Źle mi z tym. Kim ona jest dla niego, a kim on jest dla niej? Teraz już rozumiesz? – zatrzymałyśmy się na czerwonym świetle.
- Są najlepszymi przyjaciółmi. On traktuje ją jak młodszą siostrę. Nigdy by jej nie skrzywdził. Pomaga jej przy Chrisie, bawi się z nim, gdy ona jest zmęczona. Oboje są dla siebie bardzo ważni. Uważam, że Alex, też traktuje go jak brata. Ma w nim wielkie wsparcie.
- Czasem boję się, że on kocha ją, a nie mnie.
- Zayn nie jest taki. Nie mógłby tak postąpić. Skoro jesteś jego dziewczyną to cię nie skrzywdzi. Nie mógłby cię zdradzić.
- Nie jestem tego pewna – westchnęła.
- Ale, ej, w miłości zaufanie musi być. Inaczej związek nie ma sensu, Perrie – spojrzałam się na nią.
- Masz rację. Zayn to świetny chłopak. Ideał dla wielu. Przystojny, utalentowany. Jest opiekuńczy, kulturalny, troskliwy, czuły i kochany. Jednak coraz częściej wydaje mi się, że jest dla niej nie dla mnie. Nawet nie wiesz jakie to beznadziejne uczucie. Nie chcę być tą drugą. Jestem jego dziewczyną, chcę być w jego sercu, chcę być JEGO.
- Na pewno wszystko się jakoś ułoży – powiedziałam cicho.
Jestem zła w pocieszaniu ludzi, nigdy nie wiem co powiedzieć. Najgorsze, gdy oni mają rację i oczekują, że jednak się im zaprzeczy. Żyją tylko nadzieją, a to nie jest życie. Jak dla mnie Zayn w sercu ma Alex, ale przecież nie powiem tego jego dziewczynie. To wszystko jest takie skomplikowane.
- Jesteśmy na miejscu. Dzięki za rozmowę – blondynka delikatnie się do mnie uśmiechnęła.
- Nie ma sprawy. Do zobaczenia – powiedziałam i pomachałam jej wychodząc z auta, na co jej uśmiech trochę się poszerzył.
Weszłam do mieszkania, gdzie zastałam Alex i jej syna. Dziewczyna siedziała na kanapie i opierała się na poduszce, w ciszy przyglądając się Chrisowi. Widziałam, że jest zmęczona i nie ma humoru. Postanowiłam, że nie będę wspominać jej o rozmowie z dziewczyną jej przyjaciela. Tak będzie dla wszystkich lepiej.
- Hej – powiedziałam, przechodząc obok salonu, do mojego pokoju.
- Cześć – przywitała się.
Na dzisiejsze spotkanie postanowiłam założyć czarną spódniczkę i zwykłą białą koszulkę. Nie miałam ochoty się stroić. Po tym jak położyłam ubrania na łóżku, poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Gdy letnia woda spływała po moim ciele, choć na chwilę mogłam się odprężyć. Mam nadzieję, że dzisiejsze popołudnie spędzę bez nerwów. Zdziwiło mnie zachowanie Harrego i jestem bardzo ciekawa, czy rzeczywiście będzie dla mnie przyjacielem.
Gdy już byłam gotowa, pożegnałam się z moją współlokatorką i wyszłam do Starbucks’a, który znajdował się jakieś 15 minut drogi stąd. Na miejscu byłam punktualnie, jednak Louis i Harry wyprzedzili mnie i obaj siedzieli już przy jednym ze stolików.
- Cześć – przywitałam się z nimi, a Louis zbliżył się do mnie, aby dać mi buziaka w policzek.
- Harry koniecznie chciał iść z nami. Chyba jego towarzystwo nie będzie ci przeszkadzać, prawda?
- Nie. Jest dobrze – obdarowałam go uśmiechem,  który Tomlinson odwzajemnił.
Louis jest świetnym chłopakiem. Zabawny, czuły, romantyczny, miły, życzliwy i zabawny. Wiem, że byłabym z nim spokojna i bezpieczna. Wiem, że nigdy by mnie nie skrzywdził. Mimo wszystko nie jestem, do końca przekonana, czy to na pewno „to”.
- Idę coś zamówić – chłopak wstał – Harry, to co zawsze? Amy, co sobie życzysz?
- Karmelowe frappucino – szepnęłam nawet na niego nie patrząc.
- O czym tak myślisz? – zwrócił się do mnie Harry, gdy nasz przyjaciel odszedł.
- Nie mogę ci powiedzieć – uśmiechnęłam się.
- Dlaczego? W końcu jesteśmy przyjaciółmi. Wszystko mi możesz powiedzieć – zaśmiał się.
- Wtedy byłoby za łatwo – powiedziałam patrząc mu w oczy, chłopak w odpowiedzi prychnął a ja odwróciłam wzrok.
Chwilę później Louis wrócił trzymając w rękach trzy kubki kawy.
- No więc, opowiedzcie mi wreszcie jakie to uczucie, gdy oboje znaliście się przed sławą Harrego. Chodziliście do tej samej szkoły i w ogóle. To musi być fajne.
- Nic szczególnego, po prostu byliśmy znajomymi – odpowiedziałam szybko, a Harry zaczął się śmiać.
Nienawidzę, gdy ciągle to robi, więc posłałam mu gniewne spojrzenia, na co chłopak trochę spoważniał.
- Dokładnie, jak to Amy ujęła. Ale fajnie jest widywać znajomą twarz w tym zabieganym Londynie, masz rację, Louis – uśmiechnął się do mnie.
- To, że się tu po takim czasie spotkaliście musi coś znaczyć.
- Słucham? – spojrzałam się na niego ze zdziwieniem w oczach.
- No wiesz, nawet jak się nie znaliśmy mieliśmy już wspólnego znajomego. Przeznaczenie.
Delikatnie się do niego uśmiechnęłam i sięgnęłam po moją kawę.
- Nie ma czegoś takiego jak przeznaczenie – Styles mocniej ścisnął swój kubek.
- Z twoim podejściem na pewno – Louis zaśmiał się – Harry, na każdej imprezie wyrywa inną laskę.
Uniosłam brew do góry i z dezaprobatą spojrzałam się na bruneta, który nagle zamilkł.
- Jak kto woli. Tylko żebyś się później nie zdziwił, jak będzie ci trudno znaleźć normalną dziewczynę.
- O to, ty akurat nie musisz się martwić, Amy – zaśmiał się.
- Nawet nie mam takiego zamiaru – poczochrałam jego włosy, by Louis nie pomyślał, że nasza kłótnia jest na poważnie.
Wtedy przypomniało mi się, że zawsze gdy byłam w niego wtulona bawiłam się jego włosami. On zawsze to lubił.
Louis delikatnie odchrząknął a my momentalnie odsunęliśmy się od siebie.
- To gdzie chcesz teraz iść? – zwróciłam się do chłopaka.
- Niedaleko jest taki mały park. Możemy tam w spokoju posiedzieć i porozmawiać.
- Brzmi fajnie – uśmiechnęłam się.
Wyszliśmy z kawiarni i ruszyliśmy za Louisem. Niestety, w mgnieniu oka zostaliśmy otoczeni przez paparazzi. Robili nam miliony zdjęć, przez co nie mogliśmy się swobodnie ruszyć. Oprócz tego krzyczeli różne rzeczy, które normalnego człowieka wyprowadziłyby z równowagi. Spojrzałam na chłopaków. Louis był zdenerwowany i zaczął się względem ich chamsko zachowywać. Zupełnie inaczej niż jest naprawdę. Harry za to, spoważniał, próbował udawać, że ich tu po prostu nie ma.
- Czyja to dziewczyna? Który z was się z nią spotyka? A może to tylko przykrywka, w końcu jesteście tu we dwoje… - słyszałam z tłumu.
Louis pokazał im środkowy palec, a po jakiś 5 minutach wreszcie oddaliliśmy się od tego zgiełku i zostaliśmy
całkiem sami.
- Idioci. Nic, ci nie jest? – zwrócił się do mnie.
- Wszystko ok. – kiwnęłam głową.
Dopiero wtedy zauważyłam, że znajdujemy się w tym samym parku, w którym Harry mnie pocałował. Wzięłam głęboki oddech i automatycznie spojrzałam się na Stylesa, który delikatnie się do mnie uśmiechnął. Odwróciłam wzrok i zbliżyłam się do Louisa. Chłopak usiadł na jednej z niewielu ławek, obok niego ja, a za mną Harry. Póki co nie zawiodłam się na nim. Dobrze się w trójkę dogadywaliśmy i spędzaliśmy miło czas. Rozmawialiśmy na wiele tematów. Louis co jakiś czas mnie rozśmieszał, a Harry zagadywał.
- Mam ochotę na lody – Tomlinson wstał i wskazał na niewielką budkę z lodami.
- Ja jestem pełna – zaśmiałam się.
- Ja też nie chcę – kiwnął głową brunet – Ale śmiało, nie krępuj się – zaśmiał się.
Louis szeroko się do nas uśmiechnął i ruszył przed siebie. Ja spuściłam głowę i zaczęłam analizować zachowanie Harrego, które bardzo mnie ciekawiło.
- O czym tak myślisz? – po raz kolejny zadał to pytanie.
- Chyba cię rozgryzłam – odpowiedziałam, nawet nie patrząc na niego. - W środku jesteś tym samym Harrym co kiedyś. Trzymasz to głęboko, ponieważ stałeś się sławny i chcesz, żeby ludzie postrzegali cię jako kogoś kim nie jesteś. Tylko udajesz chamskiego, sarkastycznego chłopaka bez żadnych uczuć. Bawisz się dziewczynami by podkreślić swój wizerunek. Ja nie rozumiem, po co. Jesteś lepszy jako prawdziwy ty i każdy twój przyjaciel to potwierdzi. Od dawna cię obserwowałam. Zmieniałeś się powoli, z biegiem czasu, kiedy zacząłeś stawać się coraz bardziej popularny. Rano przez chwilę nie musiałeś niczego udawać i widać to było nawet po twoim spojrzeniu, które było spokojniejsze, a twoje usta nie były ściśnięte. Harry, bądź sobą, tylko dzięki temu naprawdę osiągniesz w życiu coś więcej. Coś bardziej prawdziwego niż pieniądze.
Chłopak przez chwilę patrzył się na mnie, analizując to co właśnie mu powiedziałam. Chyba był w szoku.
- Następnym razem zajmij się rozgryzaniem samej siebie – wycedził przez zęby.
- Harry, bądź prawdziwym sobą i nie próbuj ciągle udawać, bo w końcu cię to zmęczy. Przypomnij sobie stare, dobre czasy. I nie udawaj takiego wściekłego i groźnego, bo wiem, że nim nie jesteś.
- Moje życie nie jest takie łatwe i kolorowe jak ci się wydaje, Amy – odwrócił głowę.
- Jak każdego. Wszyscy mają ciężko. Dla mnie ty masz wszystko i na twoim miejscu byłabym szczęśliwa.
- Nie mam tego, co tak naprawdę mogłoby mnie uszczęśliwiać…
- To zdobądź to – spojrzałam się na niego, a on się do mnie przysunął.
W tym momencie Louis złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie. Chłopak trzymając w drugiej ręce loda, szczerze się do mnie uśmiechał.
- To chyba niemożliwe – szepnął prawie niesłyszalnie Styles.

Czułam się dziwnie.  I nie potrafię wytłumaczyć dlaczego. Sama dokładnie nie wiedziałam. Po prostu było mi głupio i wydawało mi się, że to co robię nie jest dokładnie „tym czymś”. Uświadomiłam sobie to dopiero po mojej rozmowie z Harrym. Zabawne, że ludzie zawsze dają najlepsze rady inny, chociaż sami ich potrzebują.
- Dobrze mi tu – westchnął Louis – Cisza, spokój, ty i Harry.
- Jakie to romantyczne – zadrwił Styles.
- Nie znasz się – odwróciłam głowę i spojrzałam się na rozbawionego chłopaka.
- Gdy ciągle mamy jakieś wywiady, spotkania, nagrania, gdy ciągle o nas plotkują i wszyscy patrzą się na nas jakbyśmy byli inni, takie coś jest naprawdę bardzo miłą odmianą.
- Dopóki ktoś nie dowie się, że tu często bywacie i paparazzi zaczną was śledzić – zaśmiałam się.
- Ale ja jestem tu pierwszy raz – zdziwił się.
- Faktycznie – nerwowo się zaśmiałam, a Harry wybuchnął śmiechem – No ale skoro ci się tu podoba to możesz tu jeszcze wrócić – próbowałam się wytłumaczyć.
- Lubię ten park… - wtrącił sie do nas Harry.
- Możemy porozmawiajmy o czymś innym i bardziej ciekawszym niż to miejsce? – zmieniłam temat.
W tym momencie zapadła cisza, jednak po chwili przerwał ją Louis. Siedzieliśmy tak jeszcze przez jakiś czas, ale gdy zaczęło robić się ciemno wszyscy przypomnieliśmy sobie o rzeczywistości i zaczęliśmy powoli zbierać się do domu. Oczywiście zostałam odprowadzona przez chłopaków. Zmęczona otworzyłam drzwi do mieszkania, po czym od razu udałam się do mojego pokoju. 
Położyłam się na łóżku i wyciągnęłam z torebki telefon, ponieważ usłyszałam wibrację. Kiedy zobaczyłam kto dzwoni moje serce zaczęło bić mocniej. Szybko podniosłam się z łóżka i patrzyłam się w ekran iPhone’a. Odrzuciłam pierwsze połączenie, przy drugim się zastanowiłam, jednak postąpiłam tak samo. Za trzecim razem pod wpływem dziwnego impulsu przyłożyłam telefon do ucha i odebrałam.
- Mama? – powiedziałam cicho.
- Amy! Amy, stęskniłam się za tobą – słyszałam w głosie mojej mamy smutek, który mimo wszystko pomieszany był ze szczęściem.
- Ja za tobą też, ale jest mi tu dobrze. Naprawdę wszystko powoli się rozkręca. Mieszkam u takiej Alex, jest bardzo podobna do mnie. Wszystko okej – powiedziałam spokojnie.
- Boże, dziecko…
- Mamo, tu spełniam moje marzenia.
- Wróć do domu.
Przerwałam rozmowę i przyłożyłam do mojej twarzy poduszkę, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Nie wiem z jakiego powodu. Z tęsknoty? Bezradności? Ludzie po prostu czasem potrzebują płaczu.


Rozdział pojawia się z opóźnieniami, za które przepraszamy, ale my też mamy wakacje i mało czasu spędzamy przed komputerami, do tego w lipcu obie wyjeżdżałyśmy. Następne postaramy się dodać szybko, ale to też zależy od ilości komentarzy, więc prosimy każdego, kto to przeczyta o wyrażenie opinii - nawet takiej krótkiej - bardzo nam na tym zależy :) oprócz tego dziękujemy naszym 104 obserwatorom i zachęcamy osoby, które nas czytają, a jeszcze nie obserwują do zrobienia tego.
Co sądzicie o takich relacjach Harrego i Amy? A co o zachowaniu Louisa? Czy Amy doceni jego życzliwość? Może zatęskni za domem i będzie chciała opuścić Londyn i wrócić do Holmes Chapel? Jeśli macie jakieś pytania - śmiało zadawajcie.
Życzymy udanych wakacji, słońca i mile spędzonego czasu. Pozdrawiamy ♥

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 6

muzyka




Alex


Płacz dziecka. Przeraźliwy, rozdzierający uszy płacz. Przykryłam głowę poduszką. Niechętnie i z wielkim trudem podniosłam się z łóżka. Wzięłam Chrisa na ręce i zaczęłam kołysać próbując go uspokoić. Nic. Coraz głośniejszy płacz przez który sama miałam ochotę płakać. Mam dość.
- Cicho, cicho bądź! – mój krzyk rozniósł się echem po całym mieszkaniu. Nie pomogło mój syn z przerażenia płakał jeszcze mocniej. Po moich policzkach też zaczęły spływać pojedyncze łzy. Nie wiedziałam co mam robić. Byłam bezradna, czułam się jak małe dziecko, którym trzeba się opiekować a nie jak osoba odpowiedzialna, której zadaniem jest opieka nad dzieckiem.
- Przestań płakać, przestań. Słyszysz! – kolejny krzyk. Drzwi do mojego pokoju otworzyły się i stanął w nich zaspany Zayn ubrany tylko w bokserki i czarny sweter. Stał w progu i przeczesywał włosy ręką.
- Alex, co tu się dzieje? Nie krzycz. – dokładnie mi się przyjrzał, zatrzymując wzrok na mojej twarzy. – Ej, dlaczego płaczesz? -  podszedł i wziął ode mnie Chrisa. Kołysał się z nim przez chwilę nucąc jakąś melodię, mały zasnął w jego ramionach. Patrzyłam na niego z podziwem i wielką wdzięcznością. Odłożył go do łóżeczka i podszedł do mnie. Siedziałam na podłodze opierając się o ścianę z podciągniętymi nogami do piersi, Malik usiadł obok mnie. Przykrył nas kołdrę, którą ściągnął z mojego łóżka i przytulił mnie do siebie.
- Cii, nie płacz, Alex. Wszystko jest w porządku.- szeptał. – Nie płacz. – starł kciukami łzy z moich policzków. – Alex co się dzieję? – ujął moją twarz w swoje ręce. Nic nie odpowiedziałam tylko wtuliłam się w niego opierając głowę o jego tors i zamykając oczy.   



***


W pracy nie mogłam się na niczym skupić, byłam zmęczona, roztrzęsiona i w nie za ciekawym humorze. Bardzo często żałuje, że jest jak jest. Chciałabym być zwykłą dziewiętnastolatką, chodzić na imprezy, upijać się do nieprzytomności, wracać do domu kiedy chcę, być po prostu wolna. Może gdybym wcześniej myślała co robię dzisiaj wszystko wyglądałoby inaczej. Poprawiłam grzywkę i przetarłam oczy dłońmi i wsunęłam na nos czarne Ray - Ban’y. Jechałam metrem wsłuchując się w muzykę dobiegającą z moich słuchawek. Czasami mam wielką ochotę wyjawić Zaynowi całą prawdę, ale boję się konsekwencji. Wiem, że to zniszczy mu życie i może zniszczyć naszą przyjaźń, a ja nie chcę go stracić, jest dla mnie bardzo ważny o ile nie najważniejszy. Teraz tak naprawdę mam tylko jego. Szybkim krokiem skierowałam się w stronę mojej kamienicy, weszłam po schodach i otworzyłam drzwi.
- Nina? – krzyknęłam z progu.
- Hej Alex, Niny nie ma, Zayn od razu po twoim wyjściu zabrał Chrisa. – wyjaśniła moja współlokatorka.
- Musze po niego jechać, nie chcę żeby Zayn miał kłopoty.
- Perrie? – Amy spojrzała na mnie wymownie.
- Tak, zaczynam podejrzewać, że to już ją wkurza.
- Pewnie jest zazdrosna.
- Nie ma o co.
- Alex?
- Ja i Zayn jesteśmy tylko przyjaciółmi, to wszystko. Czy to takie trudne do pojęcia!
- Nie denerwuj się.
Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się bez słowa. Wyszłam z mieszkania i przykucnęłam na dworze. Wdychałam świeże powietrze. Alex, powiedz mu prawdę.– krzyczał głos w mojej głowie. Alex, on na to zasługuje– przymknęłam powieki. Clark.
- Nie. – szepnęłam i podniosłam się, kierując w stronę metra.
Po dwudziestu minutach byłam już pod domem Zayna. Weszłam nie pukając jak to miałam w zwyczaju i wtedy usłyszałam podniesione głosy mojego przyjaciela i jego dziewczyny.  
- Zayn, mam już tego dość. Słyszysz! – krzyczała Perrie. – Więcej uwagi i czasu poświęcasz jej a nie mnie, to ja jestem twoją dziewczyną, Malik. Alex to, Alex tamto. Wolisz siedzieć u niej w jakieś kamienicy, w małym mieszkaniu z trzema pokojami niż ze mną w moim wielkim apartamencie.
- Miejsce to ludzie, Perrie. – powiedział mulat.
Słyszałam jak tupie nogami i podchodzi do niego. Uderzyła pięściami o jego pierś.
- Zayn ty nawet ze mną nie rozmawiasz. Patrz jak do ciebie mówię! – głos się jej załamywał. – I jeszcze to dziecko, po co się nim zajmujesz? Otrząśnij się. Nie masz przez nią życia. Zostaw ją.
Malik złapał ją za nadgarstki i przycisnął do ściany.
- Posłuchaj mnie uważnie. – zaczął mówić spokojnym ale podniesionym głosem. – Alex to moja najlepsza przyjaciółka, jest dla mnie bardzo ważna, nie pozwolę jej skrzywdzić, zawsze będę jej pomagać, a Chrisa traktuję jak własnego syna. Ona potrzebuje wsparcia, jest sama. Ty masz wszystko Perrie, jesteś sławna, bogata, w życiu ci się układa. Nie bądź egoistką Edwards.
- Nie mów do mnie po nazwisku i puść mnie. – wysyczała. Nie posłuchał jej.
- Nigdy jej nie zostawię, lepiej to zrozum. Alex jest częścią mojej rodziny, dla niej zrobię wszystko, dam jej wszystko o co mnie poprosi, rozumiesz? Nigdy się jej nie sprzeciwię, nigdy jej nie odmówię, jasne? – spojrzał prosto w jej oczy. Ona wyrwała się z jego uścisku i wybiegła z salonu. Kiedy zobaczyła mnie przy drzwiach zatrzymała się na chwilę, spojrzała na mnie ze łzami w oczach i wyszła trzaskając drzwiami. Patrzyłam się przez chwile w miejsce gdzie jeszcze przed sekundą stała.
- Alexis. – usłyszałam swoje pełne imię, które Zayn wypowiedział ze szczególną ostrożnością i spokojem. Odwróciłam się w jego stronę.
- Ja, yyy, przyszłam bo… - zaczęłam się jąkać.
- Wiem, że byłaś tu cały czas. – odparł obojętnie.
Usiadł na kanapie, podeszłam i dosiadłam się. Milczeliśmy przez chwile aż w końcu postanowiłam się odezwać.
- Zayn, nie możesz się tak zachowywać. Dlaczego tak na nią naskoczyłeś? – spojrzałam na niego.
- Nie udawaj idiotki, nie słyszałaś co powiedziała. – powiedział to bardzo głośno i wyraźnie. Od razu podniosłam się z kanapy.
- Nie obrażaj mnie i nie podnoś na mnie głosu. – krzyknęłam. Złapał mnie za rękę i pociągnął w dół bym z powrotem usiadła.
- Przepraszam. – wyszeptał.  – Ja, nie wiem co mam robić. Nie podoba mi się, że ona tak mówi, nie chcę żeby cie obrażała.
- Spokojnie, musicie porozmawiać jak wszystkie emocje opadną.
- Mamy być razem?
- A nie chcesz?
- Chcę.
- To w czym problem?
- Alex, ja nigdy z ciebie nie zrezygnuję. Jesteś dla mnie bardzo ważna.
- Wiem. – splotłam nasze dłonie. – Może ja z nią porozmawiam.
- Nie. – pokiwał głową. – Nie, Alex nie rób tego.
- Przeproś ją. – nakazałam mu.
- Dlaczego?
- Dlaczego, Zayn? Bo zachowałeś się jak skończony dupek. – puścił moją dłoń. – Oh, nie udawaj urażonego. – odwrócił się. – Nie zachowuj się jak dziecko.
- Alex, przestań. – powiedział.
- Tak się nie robi, Zayn.
- Przestań!
- Ona… - przerwał mi. – Alexis, przestań!
- Nie, Zayn, to ty przestań. – wstałam i usiadłam mu na kolanach przodem do niego.
- Ona jest dziewczyną i zasługuje na szacunek, na szczerość, miłość, na uśmiech, delikatność. Spójrz na mnie. – złapałam go za podbródek i odwróciłam w moją stronę. – A to jak ją przygniotłeś do ściany nie było delikatne, nie ważne co powiedziała, nie powinieneś tak robić. Rozumiesz? – pokiwał twierdząco głową.
- A jeśli zrobiłbyś jej krzywdę? – zapytałam nie analizując wcześniej moich słów. Malik spojrzał na mnie zdziwiony.
- Ciebie nigdy bym nie skrzywdził.
- Nigdy nic nie wiadomo, Zayn.   
- Nie mógłbym ty jesteś taka  mała, niewinna, delikatna, słodka. Jesteś jak dziecko na, które nie można podnieść głosu. Ciągle się uśmiechasz i wyglądasz wtedy jak osoba szczęśliwa i takie stawiasz pozory. Wszystkich pocieszasz i starasz się im pomóc. Wprowadzasz zawsze taki spokojny, przyjazny nastrój. Lubisz zawierać nowe znajomości i dobrze dogadujesz się z każdym. Potrafisz mnie uspokoić jednym gestem, jednym dotykiem, jednym uśmiechem. Chciałbym spełnić wszystkie twoje zachcianki i marzenia. Pozwól mi na to.
- Oprócz tego, Malik. – zakryłam mu usta dłonią. – Jestem niewychowana, rozkapryszona, wredna, chamska, wyrachowana. Nie znoszę krytyki i zawsze muszę postawić na swoim. Jestem strasznie uparta, pyskata i nie pohamuje się przed niczym. Dążę do celu po trupach. Nie liczę się z nikim. Nikogo nie słucham. Nikt nie ma na mnie wpływu. Robie to co chcę. Wyznaję zasadę „don’t grow up” i „don’t give up”. Nie chcę dorastać, chcę być dzieckiem. Dlatego jestem taka nieodpowiedzialna i zawsze ktoś musi mieć na mnie oko. Zayn, ty znasz te wszystkie moje wady, tylko chyba ich nie zauważasz a może nie chcesz zauważyć. Perrie jest pewnie lepsza ode mnie, powinieneś też skupić się na jej szczęściu, na spełnianiu jej marzeń, zachcianek nie koniecznie. – zaśmiałam się. – Zayn uwierz ja nie jestem idealna, jestem okropna.
- Jesteś cudowna. – pocałował mnie w czoło.
Zeszłam z jego kolan i stanęłam przed nim.
- Mogę zostawić jeszcze u ciebie Chrisa, śpi, a nie chcę go budzić, muszę jeszcze coś załatwić, przywieziesz go wieczorem?
- Tak, pewnie.
- To do zobaczenia.
- Do zobaczenia, Alex.
Wyszłam z domu mojego przyjaciela, jak najszybciej musiałam się dostać do studia w którym właśnie nagrywa Perrie. Jadąc metrem zastanawiałam się co jej powiem, czy jest w ogóle sens żeby z nią rozmawiać, czy ona będzie chciała. Kiedy w końcu znalazłam się na miejscu nie było odwrotu. Przeciskałam się przez sporą grupkę fanek by dotrzeć pod drzwi gdzie stał ochroniarz, który nie chciał mnie wpuścić do środka.
- Jestem koleżanką Perrie Edwards. Muszę tam wejść. – mówiłam już lekko zdenerwowana.
- Wszyscy tu tak mówią, słonko.
- Proszę ją zapytać, ja zaczekam.   
Mężczyzna chyba zrozumiał, że nie mam zamiaru odejść. Odwrócił się napięcie i wszedł do studia. Wrócił po paru minutach.
- Proszę za mną, panno Clark.
- O, jak miło. – przewróciłam oczami.
- Alex, czego chcesz? – od razu przywitała mnie dziewczyna mojego przyjaciela.
- Też cie miło widzieć.  – nic nie odpowiedziała, tylko wpatrywała się we mnie.
- Musimy porozmawiać.
- Ja nic nie musze.
- Proszę.
Perrie wypuściła powietrze z płuc i ciągną mnie za ramię zaprowadziła nas do pomieszczenia nagrań. Blond włosa oparła się o ścianę, krzyżując ręce na piersi. Usiadłam naprzeciwko niej.
- Perrie posłuchaj, mnie i Zayna nic nie łączy, jesteśmy tylko przyjaciółmi, traktuje go jak starszego brata. – nie odezwała się. – On kocha tylko ciebie i tylko z tobą chcę być. Rozmawiałam z nim.
- On ci kazał tu przyjść. – spojrzała na mnie.
- Nie, on o tym nie wiem, uważasz że by się na to zgodził.  – skupiła wzrok na swoich butach. Cisza. Nie chciałam z nią milczeć, to stawało się niezręczne. Wzięła głęboki oddech.
- Alex wy cały czas spędzacie razem. – popatrzyła na mnie i nie spuszczając wzroku z mojej twarzy dalej mówiła. – Widzę jak na ciebie patrzy, jakby chciał ci oddać wszystko, jakby chciał cie obronić przed wszystkimi i wszystkim jakby chciał rzucić się za ciebie w ogień. Widzę jak mówi do ciebie, jest zawsze taki miły, nigdy nie podnosi na ciebie głosu, nigdy nie krzyczy, bo tego nie lubisz, myślisz że tak dba o rzeczy których ja nie lubię. Widzę jak się do ciebie uśmiecha, tak szczerze i prawdziwie jak nigdy. To tobie się zwierza, to z tobą rozmawia, wygłupia się, budzi, zasypia, je posiłki. To ciebie przeprowadza za rękę przez drogę. Ciebie zabiera na wycieczki. Spełnia twoje marzenia. Twoje sny. Zawsze jest przy tobie kiedy śnią ci się koszmary, jest na każdy twój telefon, kiedy masz problemy jest zawsze, nieważne co by w tej chwili robił. Mam wrażenie, że jesteś całym jego światem, że czasami chciałby schować cię pod kurtkę i nikomu nie pokazywać.  
- On traktuje mnie jak dziecko, jak małą dziewczynkę którą cały czas trzeba trzymać za rękę i uważać czy nie stała jej się krzywda. Uważasz, że on mógłby kochać tą małą dziewczynkę nie jak siostrę tylko jak dziewczynę? Proszę cię Perrie, nie bądź śmieszna. Ja jestem małą dziewczynką ty jesteś kobietą.
- Uważasz, że to mnie kocha? – spojrzała na mnie.
- Ja to wiem. 
- Porozmawiaj z nim, Pezz. –podeszłam do niej i złapałam ją za podbródek.


***

Od metra do mojej kamienicy biegłam cały czas, deszcz padał już od godziny. Wbiegłam do mieszkania. Na kanapie w naszym małym salonie siedziała Amy i Louis. Przywitałam się z nimi i od razu weszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie przemoczone rzeczy i weszłam pod prysznic. Ciepła woda działała kojąco. Założyłam za dużo koszulkę, bokserki i przeczesałam włosy ręką.
Weszłam z powrotem do salonu gdzie tym razem znajdował się tam jeszcze Zayn. Od razu poszliśmy do mojego pokoju gdzie w łóżeczku leżał mój synek. Położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą, mój przyjaciel zrobił to samo.
- Idź. – popatrzył na mnie pytająco. – Idź do niej.
- Mam iść? – zapytał a ja w chwili kiedy zadał to pytanie uświadomiłam sobie, ze nie chcę żeby szedł.
- Nie, zostań. – przytulił mnie do siebie. – Lubię jak jesteś blisko.   
Przymknęłam powieki, słyszałam jego bicie serca. Było wystarczająco głośne, równomierne, spokojne. Brzmiało jak melodia. Piękna melodia.

***

- Aaaa! – krzyk wydobył się z moich ust. Od razu otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku. Zaczęłam głośno i nierównomiernie oddychać.
- Alex, to tylko sen. – szeptał mi do ucha Zayn. – To tylko zły sen, nie bój się, wszystko jest w porządku. Nie pozwolę cie skrzywdzić, nie pozwolę skrzywdzić was.
Spojrzałam jeszcze na łóżeczko, w którym powinien spać Chris, był tam. Ponownie położyłam się przytulając od Zayna.
- Dziękuję, że jesteś.
- Zawsze będę.  







co sądzicie o zachowaniu Zayna? Perrie ma rację? a co z Alex, dobrze postąpiła? co sądzicie o tej całej sytuacji? jeśli chcecie możecie zadawać pytania nam, jak i bohaterom, 
liczymy na szczerą opinię i zachęcamy do komentowania, to naprawdę dużo dla nas znaczy, 
życzymy udanych, słonecznych wakacji, pozdrawiamy ♥